Niedawno pisaliśmy o wpływie, jaki ma na ludzi zbytnie przywiązywanie się do swojego wizerunku w mediach społecznościowych. Psychologowie zaczynają bić na alarm, że skutkiem tego jest spadek samooceny i depresje, a jedynym "lekarstwem" okazują się operacje plastyczne.
Amerykańska Akademia Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej Twarzy opublikowała właśnie statystyki dotyczące podejmowania decyzji o poddaniu się zabiegom. Okazało się, że inspiracją dla aż 1/3 pacjentów jest to, że chcą móc zrobić sobie... idealne "selfie".
Rynek operacji plastycznych jest jednym z najszbyciej rozwijających się. Od 2012 do 2013 odnotowano 10-procentowy wzrost liczby korekt nosa. W tym samym czasie o 7% częściej robiono przeszczepy włosów, a o 6% - poprawianie powiek. Sami lekarze nie ukrywają jednak, że powodem decyzji jest zafałszowany obraz samych siebie.
W ciągu ostatniego półtora roku do dwóch, liczba operacji wzrosła o 25% - powiedział chirurg dr Sam Reznik. To bardzo znaczące. Ludzie przychodzą ze swoimi iPhonami i pokazują mi zdjęcia. "Selfie" stały się już zbiorowym szaleństwem.
Według lekarza zdjęcia robione z ręki nie oddają prawdziwego wyglądu ludzi, ale wpływają na ich obraz samych siebie i poczucie własnej wartości. Dlatego też zdarza mu się odmawiać bogatym pacjentom.
Wszyscy mamy coś nie w porządku na "selfie". Odmawiam bardzo dużej liczbie pacjentów, którzy przychodzą z powodu zdjęć, ponieważ wierzę, że nie mają rzeczywistego obrazu samych siebie.
Wielu pacjentów czuje rozczarowanie słysząc, że nie wymagają ingerencji chirurga. Reznik przyznaje, że ma świadomość, że jego odmowa niewiele pomoże, gdyż wielu klientów idzie po prostu do innego lekarza.