Menedżerka Dody, Maja Sablewska, opublikowała oficjalne oświadczenie dementujące informacje Super Expressu. Ciekawe jest to, że w zasadzie... wszystkie je potwierdziła. Gwiazdy mają swój zabawny sposób na walkę z prasą - nawet gdy cały artykuł na ich temat jest prawdziwy, skupiają się na jakiejkolwiek, najmniejszej nieścisłości i zajmują się tylko nią. W ten sposób sugerują, że cała publikacja jest nic nie warta. To dosyć skuteczna manipulacja, nie dawajcie się na to nabrać.
Jedynym i najważniejszym warunkiem wyjazdu Dody z ekipą do Żołnierzy w Iraku było zapewnienie przez Biuro Ochrony Rządu bezpieczeństwa dla Artystki i zespołu oraz transport i ubezpieczenie sprzętu - pisze Maja. Niestety, mimo długich negocjacji nie otrzymaliśmy wystarczającego zabezpieczenia ani w kwestii bezpieczeństwa, ani tym bardziej w kwestii ubezpieczenia sprzętu (jesteśmy w posiadaniu dokumentów potwierdzających ten fakt). W związku z tym do wyjazdu nie doszło i póki powyższe warunki nie zostaną spełnione na razie nie dojdzie. Przykro mam, że Rzecznik Biura Ochrony Rządu Pan Jarosław R. (były pracownik Super Expressu taki mały zbieg okoliczności) nie wykazał się wystarczającym profesjonalizmem i sprzedał do brukowca informację nie zgodną z prawdą tylko dlatego żeby zatuszować prawdziwy powód dla którego Doda nie pojawi się w Iraku. Jednocześnie informujemy, że upubliczniona część dokumentu to fragment wzoru załącznika do umowy, który absolutnie nie dotyczył planowanego koncertu w Iraku, a jest jedynie częścią bazową dokumentacji negocjacyjnej. Naprawdę, zdajemy sobie sprawę, że żądanie dobrego hotelu, a tym bardziej alkoholu jest nie możliwe w warunkach tak ekstremalnych jakie panują obecnie w Iraku czy Afganistanie... Reasumując - zapewniamy, że Artystka jest gotowa na koncert dla Żolnierzy i podobnie jak 90% Polaków czeka na ich powrót do domu. management Dody
Owszem Super Express sugerował w tytule ("Żądała wódki!")
, że to przez alkohol nie doszło do koncertu, ale z tekstu wynikało co innego. Alkohole dla Dody i jej zespołu zostały przez MON zapewnione. Na wszystko się zgodzono. Zgodzono się też zapłacić żądane przez nią, grube pieniądze za koncert, który nie powinien być dla niej kolejną chałturą. Poszło właśnie o to, co Maja Sablewska potwierdza - o pokrycie kosztów ubezpieczenia jej sprzętu (nie o jej bezpieczeństwo - to zostało zagwarantowane). Brat Dody wycenił wartość ich sprzętu na 1,6 miliona złotych. Ministerstwo Obrony Narodowej nie mogło zaryzykować takiej kwoty z naszych podatków. Wszystkie inne żądania Dody chciało spełnić.
Postawę Dody skrytykowała ostro Maryla Rodowicz, która sama zagrała dla polskich żołnierzy i zaakceptowała trudne warunki występu:
Ja sama bardzo chciałam jechać do Iraku i przy nadarzającej się okazji spytałam ministra obrony czy to jest możliwe. To było moje wielkie marzenie. To nie był występ dla pieniędzy, zarobkowy.