Tegoroczne tournee Anny Muchy po Stanach Zjednoczonych nie wypadło najlepiej. Aktorka podpadła obsłudze hotelowej, gdy ponoć awanturowała się po nocy w korytarzu. Uprzejmie kazano jej opuścić pokój do południa. Mucha nie posłuchała, więc musiała spakować się i wymeldować w asyście ochroniarzy. Zobacz: Wyprosili Muchę z hotelu w Nowym Jorku! "AWANTUROWAŁA SIĘ W NOCY"
Urażona tym traktowaniem Mucha zgłosiła się do polskiego konsulatu z prośbą o interwencję, ale nic nie osiągnęła.
Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku skontaktował się zarówno z producentem jak i organizatorem pobytu aktorki, a także z ochroną hotelu i nie znaleźliśmy uzasadnienia dla wszczęcia interwencji w ramach opieki konsularnej - czytamy w oświadczeniu.
Takie zachowanie nie spodobało się działaczom polonijnym, na których zaproszenie aktorka przyjechała do Nowego Jorku. Oliwy do ognia dolały jej słowa na temat patriotyzmu. Mucha wyznała na swoim blogu, że w nosie ma Boga, honor i ojczyznę i woli emigrację. Zobacz: Anna Mucha: "W nosie mam boga, honor i ojczyznę. WOLĘ EMIGRACJĘ!"
Okazuje się, że ci, którzy wyemigrowali, nie mogą darować jej tych słów.
Jestem patriotą i czułem się urażony wypowiedziami Anny Muchy - ujawnia w rozmowie z Super Expressem Ryszard Rosa z Chicago. Zainicjował więc akcję zbierania podpisów pod listem otwartym przeciwko aktorce. Obrona tych wartości jest naszą wspólną sprawą i zaszczytnym obowiązkiem.
Przypomnijmy, że znacznie mniej łaskawie chciał Anię potraktować poseł Prawa i Sprawiedliwości, Joachim Brudziński: Polityk PiS do Muchy: "Kolejna IDIOTKA! Za okupacji za takie opinie..."