_
_
Z okazji świąt celebrytom, pamiętającym czasy PRL-u, zabrało się na wspomnienia. Wczoraj Zbigniew Wodecki z nostalgią opowiadał o tym, jak ciężko było kupić karpia. Zobacz: Wodecki wspomina wigilię: "Mama płakała, gdy nie mogła dostać karpia"
W dzisiejszym Fakcie ten sam okres wspomina młodsza od niego o ćwierć wieku Beata Tadla.
Nie przypominam sobie choinki, na której nie wisiałby łańcuch z kolorowego papieru. W przedszkolu i szkole co roku tworzyliśmy taką ozdobę. O dekoracjach i prezentach myślało się na samym końcu. Przygotowanie świątecznego stołu w czasach totalnego deficytu było wyzwaniem - wspomina. W PRL-u kupowanie czegokolwiek z wyprzedzeniem graniczyło z cudem. Wszystko znikało ze sklepów na bieżąco. Druga połowa grudnia kojarzy mi się głównie z kolejkami - dużo dłuższymi niż te na co dzień. Ścisk bywał tak potężny, że czasem pękały szyby i zdarzały się interwencje milicji.
Każdy chciał zdobyć kawałek szynki, mięsa czy wędzonej polędwicy - dodaje. Gdy jeden z członków rodziny polował przy stoisku mięsnym, inny wystawał ryby, a jeszcze inny np. rodzynki. Dziś narzekamy na tłum w galeriach handlowych. Nie mam czasu odebrać dań z firmy cateringowej. Wtedy tłoczyliśmy się w sklepach bo musieliśmy. Teraz dlatego, że chcemy.
_
_