Paweł Wilczak w 30-stopniowym upale nie rozstaje się z dżinsami, skórzanymi butami i skwaszoną miną. Pozwolił sobie jednak na gwałtowniejszy ruch i wychodząc z hotelowej restauracji, objął Joasię Brodzik za szyję.
Para zatrzymała się w czterogwiazdkowym hotelu Sheraton na wyspie Kona. Jeśli rzeczywiście ten urlop był rodzajem premii za chałturę w Chicago, to organizator ma węża w kieszeni - nie szarpnął się na pokój z widokiem na ocean. Brodzik i Wilczak muszą zadowolić się najtańszą opcją, bez widoku.
Asia i Paweł spacerują w skwarze słońca odsunięci od siebie przynajmniej o metr - pisze z satysfakcją Super Express. Szczególnie dziwny jest Paweł. Choć bawi w prawdziwym raju na ziemi, wiecznie ma na twarzy grymas niezadowolenia. Jakby na Hawaje wybrał się za karę.