Jeszcze w połowie grudnia wydawało się, że aktorka i surfer Aleks Grynis są dla siebie stworzeni. Jabłczyńska opowiadała o swoim "planie pięcioletnim" obejmującym ślub i dziecko. Coś się jednak popsuło, bo aktorka znów jest sama. Kupiła niewielkie mieszkanie na Mokotowie (nie, nie chodzi o apartament wart milion, który kupiła razem z Grynisem) i ma poważny problem z mężczyznami. Chodzi o robotników budowlanych, którzy zostawiają ją jeden po drugim:
W końcu nie było komu pracować - żali się aktorka. Nie rozumiem, dlaczego. Nie wymagałam przecież jakiś niezwykłych rzeczy tylko tego, żeby na przykład wyszlifować kafelki na brzegach.
W mieszkaniu, o ile remont wreszcie dobiegnie końca, zamierza zamieszkać z... kotem.
Znajomi śmieją się, że będę jak ta stara panna. Będę wstawała kiedy chcę. Jak będę chciała to posprzątam, a jak nie to nie - snuje plany.
A co z "planem pięcioletnim"? Jabłczyńska nadal chce założyć rodzinę. Ale odgrzewany związek z Grynisem jednak nie wypalił, więc jego kandydatura nie jest już brana pod uwagę: Chcę być zoną i matką. Ale do tego trzeba kandydata, którego trzeba dobrze sprawdzić. Widocznie związki z glazurnikami nauczyły ją ostrożności.