O popularnych w latach 70-tych i 80-tych prezenterkach telewizyjnych znowu zaczęło być głośno, gdy Agnieszka Szulim nazwała je "pindami siedzącymi przy kwiatku". Jedną z obrażonych kobiet była wówczas Bogumiła Wander, 72-letnia prezenterka, która dzisiaj prezentuje na salonach swój nowy wygląd. Przypomnijmy: Tak wygląda dziś Bogumiła Wander (ZDJĘCIA)
Wander odeszła z Telewizji Polskiej pod koniec lat 90-tych. Do tej pory raczej niechętnie wspominała atmosferę, w której przyszło jej kończyć pracę, ale w najnowszym wywiadzie udzielonym magazynowi Viva odsłoniła kulisy swojego odejścia:
Zaczęłam się bać, że mnie wyrzucą. Pomyślałam też, że najwyższy czas ustąpić młodym. Dzień przed sylwestrem 2000 roku miałam dyżur, pożegnałam się z widzami. Ale zachowałam etat, dalej robiłam programy. Gdy w latach 90. przyszła ekipa Walendziaka, tak zwani pampersi, zachowywali się niedopuszczalnie. Atmosfera była tragiczna. Zwalniali ludzi, by zatrudnić swoich. Mój program też obcięto - wspomina Wander.
Prezenterka miała także złe przeczucia co do przyszłości słynnej Wielkiej Gry prowadzonej przez Stanisławę Ryster. W pewnym momencie koleżanka za wszelką cenę chciała przekonać ją do pozostania w TVP:
Miałam dość. Pamiętam, szłam długim korytarzem z wypowiedzeniem w ręku - opowiada Wander. Naprzeciwko mnie szła Staszka Ryster, zobaczyła kartkę, myślała może, że to nowy scenariusz i złapała ją i czyta. "Czyś ty zwariowała? Takich rzeczy się nie robi!" - wybuchnęła. "Ja Ci to podrę!". "Niczego nie podrzesz" - odpowiedziałam. "Wyobraź sobie, że zostaję, a oni mnie zwalniają za dwa miesiące. Absmak miałabym do końca życia. A tak cichutko znikam". I wie pani, co się stało ze Staszką? Za kilka miesięcy zdjęli jej "Wielką Grę"!