Robert Gonera ma za sobą już dwa rozwody - z Jolantą Fraszyńską, z którą ma dorosłą już córkę Anastazję, rozstał się ponad 20 lat temu. Z drugą żoną, Karoliną Wolską - 2,5 roku temu. W listopadzie ubiegłego roku wystąpił do sądu o zabezpieczenie kontaktów z synami, 10-letnim Teodorem i 6-letnim Leonardem. Sytuacja wyglądała dramatycznie.
Wszystko to odbiło się na kondycji fizycznej i psychicznej 45-latka. Gonera, który należał kiedyś do najprzystojniejszych polskich aktorów, wyraźnie podupadł na zdrowiu. Jak wyznaje w rozmowie z dzisiejszym Newsweekiem, w najgorszych chwilach po rozwodzie "otarł się o bezdomność", nocował w samochodzie, a w "chwilach desperacji" rozważał podjęcie pracy fizycznej, gdyż okazało się, że nie może liczyć na żaden angaż w filmie czy teatrze.
Zwykle mówią w takich sytuacjach: chlał, pił, ćpał, sam sobie zgotował taki los. U mnie nic takiego nie było - zapewnia. Po prostu tak się ułożyło.
Dodaje, że po rozwodzie zostawił mieszkanie matce swoich dzieci: Byłem przekonany, że po doświadczeniach filmowych i teatralnych to kwestia czasu kiedy zacznie dzwonić telefon, pojawią się propozycje. Myliłem się.
Mężczyzna, który miał go zatrudnić, nie wierzył, że znany aktor szuka pracy fizycznej: Pan, który ze mną się spotkał, patrzył podejrzliwie: Wczoraj pana widziałem w telewizji, a dziś chce pan być pilarzem w lesie?
Gonera przyznaje, że chętnie wróciłby do serialu - grał już w M jak miłość - gdyż jest to pewne i stałe źródło dochodu: Nie jestem fanem telewizji i seriali, ale wielu ludziom uratowała ona życie, dała pracę. Nigdy nie miałem głodu grania. Aktorstwo zawsze traktowałem jak zawód, konkretne zdanie. Szybko zdałem sobie sprawę, że bardziej intersuje mnie tworzenie filmów, niż granie w nich.
Zobacz też: Co się dzieje z Robertem Gonerą?!