W postać Pana Yapy Krzysztof Janczak wciela się od ponad 30 lat. Z telewizji zniknął w 2008 roku, jednak niedawno próbował wrócić jako Pan Yapa, zakładając swój własny kanał na YouTube. Niestety, jego teledysk pt. _**Rap Pana Yapy**_, nie został dobrze przyjęty. Janczak zwrócił się wtedy o pomoc do aktora Mariusza Czajki, współpracownika Janusza Józefowicza.
Żal mi się człowieka zrobiło, łzy miał prawie w oczach. Powiedziałem, że czas odpowiedzieć tym skur... i coś zrobić razem. Zdradził mi swój pomysł: stary aktor, czyli on, siedzi ze swoim kotem Lulem i rozmawiają - relacjonuje w Fakcie Czajka. Po paru dublach przeraziłem się, bo Yapa odwalił totalną amatorkę. Pomyślałem, że trzeba to ratować i zacząłem reżyserować cały projekt.
Jak zapewnia Czajka, bez niego pomysł nie miał szans powodzenia. Oprócz tego, że zajął się reżyserią, podłożył również głos kotu. Pierwszy odcinek został opublikowany 6 stycznia i spotkał się z życzliwym przyjęciem. Wtedy, zdaniem, Czajki, Yapa zaczął "gwiazdorzyć". Przyjął zaproszenie do Dzień Dobry TVN, gdzie przedstawił pomysł programu jako własny.
Po tygodniu okazało się, że odniósł wielki sukces w internecie. I w tym momencie zrozumiałem, że człowiek oszalał – żali się Czajka. Wziął kukiełkę pod pachę i poszedł do telewizji, gdzie nie wspomniał nawet o mnie. Powiedziałem mu, że powinniśmy we dwóch bywać w mediach. Odparł, że mam aspiracje jak wielki artysta, a dla niego jestem, tu cytat, psikutek. Mieliśmy podpisaną umowę na wspólne działania artystyczne. Po kolejnej awanturze telefonicznie zerwał tę umowę. W ten sposób pozbawił się praw autorskich do projektu, ale odcinków z internetu nie wycofał. Janczak jest zwykłym chamem i pieprzonym złodziejem.
Yapa z kolei idzie w zaparte, że nic złego się nie dzieje.
Nie wiem, o co chodzi. Pracujemy, jak pracowaliśmy - skomentował w rozmowie z tabloidem.
Skończy się w sądzie?