Najnowszy film Johnny'ego Deppa, Sweeney Todd: Demoniczny Golibroda z Fleet Street to musical. Co prawda Johnny występował wcześniej w tego typu produkcji, ale jego głos w Cry-Baby zdubbingowano. Najnowszy film Tima Burtona jest zatem wokalnym debiutem aktora.
Magazyn Rolling Stone przypomniał tę historię i umieścił obszerny wywiad, dotyczący muzycznych korzeni aktora. Jak się okazuje, Johnny marzył o karierze gitarzysty w zespole rockowym. Swoje zauroczenie muzyką wspomina z dużą dozą nostalgii. Opowiedział, że pragnął grać tak bardzo, że ukradł podręcznik do gry na gitarze:
Kiedy miałem 12 lat namówiłem moją mamę, żeby kupiła mi gitarę elektryczną. Kosztowała 25 dolarów. A później, to okropne, ukradłem podręcznik gry akordowej. Poszedłem do sklepu, wepchnąłem go sobie w spodnie i po prostu wyszedłem. Był mi straszliwie potrzebny - miał ilustracje, pokazujące, jak grać. Myślałem, że jeśli zdołam naśladować fotografie, będę w połowie drogi na szczyt. Opanowałem to w kilka dni. Zamknąłem się w swoim pokoju, nie wychodziłem i uczyłem się grać te akordy. Później zacząłem się uczyć piosenek ze słuchu. Kiedy miałem mniej więcej 13 lat, zaprzyjaźniłem się z paroma chłopakami z sąsiedztwa. Jeden z nich miał gitarę basową, inny nagłośnienie, zorganizowaliśmy sobie własne oświetlenie. Wszystko było zniszczone i rozklekotane, ale było cudownie. Graliśmy na podwórkach, wszystko - od Beatlesów po Led Zeppelin.
Mieliśmy po 13 lat i graliśmy rocka. Głośno. Kiepsko. Ale ludzie pozwalali nam grać na swoich podwórkach. To było doskonałe. To była prawdziwa wolność. Wtedy nie miałem najmniejszych wątpliwości, wiedziałem od razu: znalazłem swój sposób na życie.