W połowie maja ubiegłego roku po długiej chorobie zmarł generał Wojciech Jaruzelski. Autor stanu wojennego zmarł w wojskowym szpitalu przy ulicy Szaserów w Warszawie. Jaruzelski odszedł w atmosferze rodzinnego skandalu, oskarżony przez żonę o romans z gosposią. Zdaniem Barbary Jaruzelskiej mąż na stare lata stał się "generałem amoroso" i nawiązał bliższe relacje z gosposią. Przypomnijmy: Jaruzelska: "Opiekunka wkładała głowę pod kołdrę męża"
Gosposia i opiekunka Jaruzelskiego, Dorota W. po ponad pół roku postanowiła przerwać milczenie i na łamach Super Expressu opowiedzieć o relacji łączącej ją z generałem.
Poznałam Wojciecha Jaruzelskiego, jak miał 83 lata. I przez kolejne 9 lat opiekowałam się nim niemal dzień w dzień. Po sześć godzin dziennie harowałam przy generale. Cały czas poświęcałam się dla niego. Gotowałam, sprzątałam, prasowałam. Zmieniałam mu pampersy, prześcieradła. To są krępujące sytuacje, ale tak było. Jego choroby wymagały takiego poświęcenia i pewnych sytuacji, które są bardzo intymne - opowiada kobieta.
Przy okazji Dorota W. ujawniła kilka niewygodnych szczegółów z życia prywatnego małżeństwa Jaruzelskich. Zaznacza, że miała spore obawy przed podjęciem pracy w charakterze gosposi generała, ale to, co zobaczyła u niego w domu wzbudziło u niej litość:
Nie lubiłam go z początku, wiadomo, to był autor stanu wojennego, kojarzył się z komuną - wspomina w Super Expressie. Ale z czasem zauważyłam, że pan Wojciech to bardzo miły człowiek, który ma ciężkie życie z żoną. Tak naprawdę to z początku byłam jego asystentką, ale niedługo stałam się jego opiekunką, kucharką, sprzątaczką i takim dobrym duchem.
Generał błagał mnie, bym nie zostawiała go w chorobie. Żalił mi się, że nie będzie miał kto się nim zająć. Popłakałam się wtedy. Zgodziłam się zostać i nie żałuję. Chociaż ciężko było czasem patrzeć na to, co wyprawiała jego żona, która uciekała od obowiązków przy nim. Utkwiło mi w pamięci jedno takie zdarzenie, kiedy pani Barbara psikała męża dezodorantem. Wszystko dlatego, że nie pozwalała mi go wykąpać, a on aż się o to prosił. Któregoś dnia w końcu, w ukryciu przed nią wreszcie go wyszorowałam.
Jak ujawnia Dorota W., koniec komunistycznego dyktatora był raczej przygnębiający.
Jak już umierał w szpitalu, błagał mnie, żebym z nim została, mówił, że jestem jego jedyną przyjaciółką - wspomina. Skarżył się, że brakuje mu ciepła, uczucia. Czuł się bardzo samotny i niezrozumiany. Chciał umrzeć.
_
_