_
_
Hiszpanka Łukasza Barczyka reklamowana była jako "produkcja dekady", zrealizowana z niezwykłym jak na polskie warunki rozmachem - pod względem obsady, scenografii i efektów specjalnych, a przede wszystkim budżetu. Film kosztował bowiem aż 25 milionów złotych, co czyni go jednym z najdroższych w historii polskiego kina. 4 miliony złotych wyłożyliśmy na niego my wszyscy, w ramach dofinansowania z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej.
Tomasz Raczek przypomniał, że wśród osób, które zdecydowały o państwowej dotacji znalazł się Paweł T. Felis, krytyk filmowy Gazety Wyborczej, który zamieścił później na jej łamach nad wyraz pochlebną - i chyba jedyną taką - recenzję Hiszpanki. Zobacz: Raczek o "Hiszpance": "Krytycy nie powinni się włączać w proces produkcji filmów!"
Coraz więcej jednak głosów, że nie były to najlepiej wydane pieniądze. Hiszpanka nie przypadła do gustu krytykom, ani widzom. Oceniana jest jako film przydługi, nudny i przekombinowany, co zresztą przekłada się bezpośrednio na wynik kinowy - w weekend otwarcia obejrzało go zaledwie nieco ponad 16 tysięcy osób. Dla porównania, w tych samych dniach dość przeciętna komedia Piotra Wereśniaka pt. Wkręceni 2 przyciągnęła do kin 132 tysiące widzów, do tego będąc wyświetlaną drugi tydzień z kolei. Hiszpanka radzi sobie tak słabo, że nawet nie łapie się do sporządzanych przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich rankingów popularności.
Wygląda na to, że państwo reżyserostwo skubnęli Urząd Marszałkowski na duże pieniądze, robiąc dziełko z zakresu hobbystycznego - ocenia krytyk filmowy, Wiesław Kot, w rozmowie z Gazetą Wyborczą. I kiedy widz, znęcony obietnicą superprodukcji o powstaniu, dostaje obrazek złożony z dość luźnych kolorowych scen o charakterze mediumicznym, parapsychologicznym, to zastanawia się: "Co to jest?". Nie dziwię się, że mimo wielkiej reklamy filmu, opinia szeptana rozchodzi się lepiej - i wyhamowuje pęd widzów do kina. To aktorstwo drewniane, z teatru repertuarowego, dla wycieczek szkolnych. Partnerka Jakuba Gierszała ma wadę zgryzu i nie wymawia wyraźnie słów w języku polskim. Fabuła rozkracza się okropnie, bo to ani powstanie, ani parapsychologia. To, że film będzie plajtą, widać było już po pierwszych minutach. Pytanie: czy to będzie tylko plajta, czy katastrofa?
Czy ktoś z Was znalazł się w gronie 16 tysięcy osób, które widziały to w kinie? Jak wrażenia?