_
_
Porada u wróżbity Macieja nie należy do najtańszych. Za 15-minutowy seans celebryta liczy sobie 150 złotych, za 45-minutowy - 450. Jak ujawnia w Fakcie, na ezoteryce da się sporo zarobić. Zaś wydawanie pieniędzy to dla szanującego się wróżbity wręcz obowiązek zawodowy. W dzisiejszym Fakcie wyznaje, co sprawia mu największą przyjemność.
Zakupy! Nie można być skromnym. Dlaczego mam ukrywać radość i nie pokazywać swego szczęścia? Jeśli kupię sobie kosztowny zegarek, dlaczego mam go ukrywać? Lubię dzielić się z innymi tym, co mi poprawia humor. Nie mam dzieci, jestem niezależny, dlaczego więc mam nie wydawać pieniędzy, które zarobiłem? W ezoteryce obowiązuje prosta zasada. Jeżeli wydajesz pieniądze, to one krążą i potem do ciebie wracają. Jeśli je trzymasz w skarpecie, nie ma ruchu i nie wracają - wyjaśnia w tabloidzie. Im więcej wydasz, tym więcej do ciebie wróci! Jeśli więc mam na coś ochotę, kupuję i nie patrzę na cenę. Moją wielką słabością są podróże. Cztery, pięć razy do roku gdzieś wylatuję. Czasem trzeba odreagować...
Jak wyjaśnia Maciej, nie chodzi mu wcale o szpanowanie markami. Po prostu przypadkiem tak się składa, że podobają mu się drogie
rzeczy.
Nie dbam o pieniądze. Nie jestem materialistą i nie zwracam uwagi na metki. Gdybym to robił, kupiłbym sobie zegarek Rolexa, a mam tylko Calvina Kleina - wyznaje w Fakcie. Dla mnie pieniądze nie odgrywają żadnej roli. Są wynagrodzeniem za moją pracę, która jest moją pasją. Uważam, że nasze życie jest zbyt krótkie, by na sobie oszczędzać. Jeśli mnie stać, kupuję, jeśli nie, to nie... Gdy byłem młodym chłopakiem, nie było mnie stać na bilet autobusowy i cały Wałbrzych chodziłem na nogach, więc wiem, o czym mówię. Żyjmy w zgodzie ze swoim sumieniem, proporcjonalnie do zarobków!
_
_