Ślub Haliny Mlynkovej i czeskiego milionera Leszka Wronki został zaplanowany na 14 lutego. Czasu nie zostało zbyt wiele. Halina nie mogła się zdecydować, więc zamówiła aż 3 suknie ślubne, za które zapłaci w sumie 30 tysięcy złotych.
Wraz Leszkiem zdecydowali także, na co przeznaczą prezenty ślubne. Jak donosi Fakt, piosenkarka i jej narzeczony poprosili gości by zamiast tradycyjnych podarunków i kopert dla nowożeńców, wpłacali pieniądze na fundację Anny Dymnej.
Halina i Leszek marzyli o tym dniu od dawna. Dopinają właśnie ostatnie szczegóły i wierzą, że zapamiętają swój ślub do końca życia - ujawnia w rozmowie z Faktem znajomy pary. Zdają sobie jednak sprawę z tego, jakie spotkało ich szczęście i chcą się nim podzielić z innymi.
Na ślub zostało zaproszonych 700 gości z Polski i Czech. Można więc mieć nadzieję na hojne datki.
Taki gest to dla mnie ogromna radość i dowód na to, że to, co robię, cieszy się ogromną życzliwością - komentuje w tabloidzie Dymna, założycielka i szefowa fundacji Mimo wszystko. Halina przyjaźni się z naszą fundacją. To, co dostaniemy dzięki jej gestowi, zamieni się w uśmiech wielu ludzi i to jest szczęście, które wróci. Ludzie chcą robić coś dobrego, a to daje siłę. Nasza praca nie jest łatwa, ale w takich chwilach widzę po raz kolejny, że ma sens.
To bardzo dobry pomysł. Oby tylko nie skończył się jak podobny plan Oli Kwaśniewskiej. Celebrytka poprosiła swoich bogatych gości, biznesmenów, członków elit i przyjaciół swoich rodziców o wpłaty na schronisko dla bezdomnych zwierząt w podwarszawskim Celestynowie. Niestety, okazało się, że poskąpili pieniędzy. Mimo że na weselu bawiło się wielu milionerów i co najmniej jeden miliarder, wielu polityków i ludzi kultury, na konto schroniska wpłynęły tylko symboliczne pieniądze.
Warto o tym przypomnieć: "Wystarczy nam raptem na parę bud..."
Wierzymy, że znajomi Mlynkovej mają znacznie więcej klasy.