Dawno nie byliśmy świadkami tak znaczącego i solidarnego milczenia znanych polskich dziennikarzy. Bardzo dosadnie wypowiedział się o nim wczoraj Jacek Żakowski, dziwiąc się, że "wielkie media" udają, że nie wiedzą o skandalu, o którym prywatnie mówią wszyscy. Mimo że nie napisał chyba wszystkiego, o czym wie, jest jedynym, którego zainteresował temat opisanego przez Wprost molestowania "znanej dziennikarki" i podobno wielu innych kobiet przez "znanego dziennikarza". Tymczasem w mediach sprawy nadal jakby nie było.
Zwykle ofiary nie chcą mówić, a sprawcy tym bardziej. Ale na świecie korporacje umieją sobie z tym radzić. A ci, o których mowa, doskonale to wiedzą - pisze Żakowski. Oskarżana firma stoi przed prostym wyborem. Może, nic nie robiąc, trwać z piętnem "domu złego", które (sprawiedliwie lub nie) będzie się za nią, jak za Kościołem, ciągnęło, aż kiedyś wybuchnie rujnującymi pozwami, bo bezczynność uczyni korporację współwinną. Albo może poprosić zewnętrzne autorytety, by zbadały plotki i oczyściły ją z zarzutów lub z winnych.
Rzeczywiście, tolerowanie takiej sytuacji i wzruszenie ramionami przez wszystkich wpływowych dziennikarzy ośmiesza polskie media. Ośmiesza też wszystkie "telewizyjne elity" z Balu Dziennikarzy, nazwanego przez Was "balem próżności". Jak ci sami dziennikarze mogą walczyć poważnie np. z mobbingiem w polskich firmach, skoro nie walczą nawet z mobbingiem w telewizji, w imieniu swojej molestowanej i skrzywdzonej koleżanki?
Przypomnijmy, jak wspomina ona pracę w wielkiej stacji telewizyjnej:
Moje kłopoty z nim zaczęły się od tego, jak powiedziałam mu "nie". Któregoś dnia podszedł do mnie z tekstem: "Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami. Jedziemy do mnie?". Rzucił też, niby w żartach: "Oprzesz się, suko, o ścianę, a ja wejdę od tyłu". Byłam tak zawstydzona, że mnie sparaliżowało. Zrozumiałam, że nagłośnienie sprawy zostanie odebrane jako nielojalność wobec firmy. Wiem, że na początku trochę się całej sprawy bali. (...)
Jeszcze przez jakiś czas tam pracowałam, ale było mi coraz trudniej. Najgorsza jest bezradność. Koszmarna bezradność. Mój oprawca robi karierę. Przeprowadza wywiady z najważniejszymi osobami w Polsce, ciągle kieruje dużym zespołem telewizyjnym. Ja odeszłam ze stacji. Chcę zapomnieć o sprawie. (...) Wiem, że inne dziennikarki miały z nim podobne przejścia.
Ilu znacie dziennikarzy, którzy mogą pasować do tego opisu? Co gorsza, nikt nie twierdzi, że historia jest zmyślona. Sugerowała to nawet Gazeta Wyborcza dowcipnym rysunkowym komentarzem Marka Raczkowskiego. Nikomu nie zadano jednak żadnego niewygodnego pytania. Dlaczego?
Skoro "Wielkie media" milczą, to my będziemy pytać. Zapytaliśmy więc o tę bulwersującą sprawę rzeczników prasowych TVN, TVP i Polsatu. Może przynajmniej uda się kogoś wykluczyć. Poniżej nasze pytanie i krótka odpowiedź rzecznika TVN (apelujemy do wszystkich dziennikarzy: zadawajcie pytania. Nie bójcie się):
- Pan Jacek Żakowski odniósł się w felietonie w "Gazecie Wyborczej" do artykułu "Wprost", apelując o wyjaśnienie powtarzających się oskarżeń o molestowanie i mobbing w jednej z polskich stacji telewizyjnych. Trudno się spierać z jego argumentami - dziennikarz przypomina, że bezczynność w świetle tak poważnych oskarżeń "czyni korporację współwinną", pisze nawet o "piętnie domu złego". To tak mocne słowa, że trudno sobie wyobrazić, żeby pozostały bez echa. W sieci pojawia się w tym samym czasie mnóstwo niepokojących komentarzy dotyczących Pana ..., wiążących go z tą aferą. Czy możemy prosić o zajęcie jednoznacznego stanowiska w sprawie artykułu Jacka Żakowskiego? Ponieważ jego słowa i artykuł "Wprost", do którego się odnosi, mogą dotyczyć właściwie tylko dwóch, góra trzech podmiotów na rynku, zwracamy się z prośbą o komentarz.
- Dzień Dobry, Nie odnosimy się do insynuacji. Pozdrawiam
Oto odpowiedź rzecznika TVP: Choć apel Jacka Żakowskiego wydaje się słuszny, TVP nie komentuje kwestii, której jej nie dotyczą.
Komentarz rzecznika Polsatu: Nie jesteśmy adresatem apelu i nie będziemy komentować artykułu "Wprost".