Artykuł Wprost, w którym "znana dziennikarka" opisała, jak była molestowana i wulgarnie namawiana do seksu przez "znanego dziennikarza", "szefa zespołu bardzo popularnej stacji telewizyjnej", ujawniła obłudę polskich mediów. Stacje oficjalnie stoją na straży etyki dziennikarskiej i wytykają konkurentom drobne grzeszki, ale gdy stanęły przed "trupem w szafie", wszyscy nabrali wody w usta.
To, że słowa anonimowej dziennikarki są prawdą, nie jest przez nikogo podważane. W korporacjach medialnych musi wręcz huczeć i wszyscy wiedzą, o kogo chodzi.
Jeżeli ktoś miał jeszcze złudzenia, że tożsamość molestującego dziennikarza w środowisku jest tajemnicą, rozwiała je Omenaa Mensah. Prezenterka ma nie tylko rozeznanie w dziennikarskich plotkach, ale także prowadzi warsztaty dla kobiet na temat walki z molestowaniem w pracy.
Biorąc pod uwagę tę działalność Omeny, jej słowa wydają się dość zaskakujące. Celebrytka przyznała, że doskonale wie, o kogo chodzi, ale nie zamierza nic z tym robić. Zasugerowała też, że częściową winę za gwałt ponosi ofiara dziennikarza:
Jak większość osób wiem o kogo chodzi. Mam nadzieję, że to była sytuacja jakaś jednorazowa, która się więcej nie powtórzy. Mam też nadzieję, że ta dziennikarka poradziła sobie z tym i że wykonuje swój zawód dalej. Jakiejś strasznej traumy z tego powodu nie ma - powiedziała Mensah. Jeśli kobieta nie potrafi postawić wyraźnej granicy, to mężczyzna potrafi wyczuć coś takiego.
O skomentowanie tej dziwnej wypowiedzi poprosiliśmy Karolinę Korwin-Piotrowską. Dziennikarka krytykuje Omenę za próbę przenoszenia winy za molestowanie z szefa-oprawcy na jego ofiarę:
Nie złapałam nikogo za rękę, ale Omenaa mówi: "Jeśli kobieta nie potrafi postawić wyraźnej granicy, to mężczyzna potrafi wyczuć coś takiego.". Rozumiem w takim razie, że wina w takich sytuacjach jest po stronie kobiety, czy tak? Kompletna bzdura. To jest to samo, co słyszą ofiary gwałtów: "Sama chciała". To przerażające stanowisko.
Korwin-Piotrowska podkreśliła też, że dziennikarka odmową ujawnienia tożsamości "znanego dziennikarza" rozpoczyna grę w domysły, która w istocie go chroni:
Niech ona powie, o kogo chodzi. Na pewno problem mobbingu w mediach jest dotkliwy, a w obliczu kryzysu na rynku mediów często usprawiedliwiany - nie spotkałam się z nim w telewizji, ale znam to z relacji bardzo wielu znajomych pracujących w redakcjach tygodników i miesięczników.