Dzisiejszy dzień w mediach zaczął się od wywiadu dawno niewidzianego Kamila Durczoka z Dominiką Wielowieyską w TOK FM. Dziennikarka wypytała go szczegółowo, czy wie, czym jest molestowanie seksualne i czy molestował, mobbingował swoje pracownice. Pytała też, czy był świadomy, że mógł tworzyć "wrogą, zastraszającą pracownice atmosferę" i sugerować im, że mogą skorzystać, utrzymując kontakty seksualne z szefem.
- Chodzi mi o taki system, w którym szef proponuje seks swoim podwładnym, wiedząc, że od niego zależy ich przyszłość zawodowa - wyjaśniła.
Durczok zapewniał, że nie ma sobie niczego do zarzucenia, choć jego głos nie brzmiał wcale pewnie, zwłaszcza pod koniec rozmowy. Nie był tak butny i zdecydowany, jak wypowiadając się na inne tematy. Widocznie poranna publikacja Wprost odebrała mu trochę pewności siebie.
- Czy molestowałeś seksualnie swoje pracownice?
- Z całą stanowczością, nigdy nie molestowałem żadnej z podległych mi pracownic, nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Mogę powiedzieć z absolutną pewnością, że nie naruszyłem tych zasad. Co innego styl zarządzania redakcją, ja jestem cholerykiem i czasem wybucham. Relacje w każdej takiej dużej firmie są inne niż wśród ludzi, którzy pracują przez 8 godzin w supermarkecie. Nigdy nie byłem molestującym szefem.
Durczok wyjaśnił, że zniknął z Faktów, bo jest na urlopie na czas działania w TVN-ie komisji mającej badać doniesienia o molestowaniu:
Dzisiaj zaczęła działać komisja. Poszedłem na dwutygodniowy urlop, żeby nie utrudniać pracy komisji. Czekam na wyniki jej pracy z zupełnym spokojem. Jeżeli komisja miałaby potwierdzić moją winę, w co nie wierzę, albo znaleźć w moim zachowaniu jakieś niewłaściwe zachowania, ja sam będę wiedział, co mam robić. Ze spokojem czekam na wyjaśnienia. Z absolutnym spokojem - zapewniał.
Ja wiem, co ja robiłem w życiu, Dominika, nie jestem człowiekiem bezgrzesznym, nigdy, świadomie nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy. Poniosłem bardzo dużą cenę, rozstałem się z żoną, nie jesteśmy po rozwodzie, ale rozstaliśmy się. W ogóle nie pomyślałem, że ten artykuł może być o mnie!
- Jeżeli ktoś bardzo będzie chciał postawić taki zarzut, że ja kogoś molestowałem, mobbingowałem lub poniżałem, to pewnie znajdzie taki dowod - przyznał.
- Może twój błąd polegał na tym, że nie oddzielałeś spraw prywatnych od spraw służbowych - podpowiadała Wielowieyska.
- Być może tak mogło być.
- Będą kroki prawne przeciw blogerom i "Wprost"?
- Tak. Piszemy pismo procesowe ws. blogera, który wprost napisał, że to ja molestowałem. Ws. tygodnika... Mój prawnik, obudzony bladym świtem, zaczął nad tym pracować. To są za poważne sprawy, walczę teraz o swoją twarz. Muszę to skierować na drogę prawną.
Durczok przyznał też, że był w apartamencie na Mokotowie podczas awantury, którą opisuje Wprost:
W wolnym, prywatnym czasie odwiedziłem mieszkanie, w którym przebywał mój znajomy. To, co tam zrobiłem, to moja prywatna sprawa. Skąd ja mam wiedzieć, co tam w ogóle było? Tam była awantura między tą osobą a właścicielami mieszkania, która, jeśli dobrze kojarzę, dotyczyła zaległości czynszowych. Przyjechała policja, zostały spisane moje dane, po dłuższej chwili policjanci wyszli, wyszła również moja znajoma, i to było tyle.
Jestem zdemolowanym psychicznie facetem, który trzyma się jedynie dlatego, że żona, z którą się rozstałem, wciąż jest dla mnie wielkim wsparciem - dodał na koniec. Bardzo bym chciał jeszcze poprowadzić Fakty. Bardzo bym chciał.