Joanna L. długo czekała na to, aż sąd przyporządkuje jej zasądzone prace społeczne. Jej prawniczka zapewniała, że aktorka chciałaby już zacząć, ale ciągle nie wie, co ma robić.
Sama skazana marzyła o pracy z dziećmi. Najbardziej chciałaby czytać im książki w szpitalach, przy okazji "ocieplając wizerunek", który popsuła wsiadając rano 1 września pijana za kierownicę porsche. Jak ujawnia Fakt, sąd przychylił się do jej prośby i wysłał celebrytkę do przedszkola. Jednak nie będzie się tam zajmować dziećmi, lecz wykonywać prace fizyczne.
Zwykle takie osoby pracują w kuchni, pomagają przy sprzątaniu pomieszczeń. Nigdy nie wiadomo, co się trafi, ale zwykle te osoby dostają prace pomocnicze - wyjaśnia w tabloidzie pracownica przedszkola w powiecie piaseczyńskim, gdzie aktorka ma odbywać karę. Dużo takich osób myśli, że przyjdzie i odbębni te godziny, ale my staramy się do tego podchodzić sumiennie i zgłaszamy wszelkie nieobecności czy problemy w pracy.
Osoby takie trafiają do placówek, które zwróciły się z taką prośbą, bo brakuje im rąk do pracy. Zatem dostają konkretne zadania i obowiązki, z których muszą się wywiązać, zwykle z dala od dzieci, bo od tego jest odpowiednio wykwalifikowany personel.