Ze zdjęć, wykonanych przez reporterów Wprost wynika, że w apartamencie, z którego uciekł Kamil Durczok, znajdowały się należące do niego rzeczy, m.in jego notatki służbowe. Były one przemieszane z akcesoriami erotycznymi oraz gazetami i filmami o treści pornograficznej. Na jednym z nich kobieta uprawia seks z koniem. Zdjęcia zostały jednak wykonane miesiąc po tym, gdy do mieszkania wkroczył jego właściciel, Zbigniew T., z zamiarem odzyskania zaległego czynszu.
Jak zeznał biznesmen, nie zastał w mieszkaniu kobiety, która je wynajmowała, lecz zakapturzonego mężczyznę, który zaczął się z nim szamotać.
Dzisiejszy Fakt próbuje zrekonstruować wydarzenia z 16 stycznia.
Policjanci – wezwani przez T. do zgłoszenia kradzieży z włamaniem – zatrzymują dziennikarza przed klatką jako osobę obcą – ochroniarz nie rozpoznał w nim żadnego z mieszkańców. Durczok tłumaczy, że wyszedł z jednego z mieszkań, bo doszło w nim do "dyskusji i nieporozumienia". Wraca z policjantami na górę - relacjonuje tabloid. To druga pewna jego wizyta w mieszkaniu, razem z funkcjonariuszami wchodzi do środka. Do rozmowy z biznesmenem dochodzi w salonie 130–metrowego mieszkania, które kilka lat temu T. od podstaw wyremontował. Właściciel potwierdza policji, że to nie włamanie. Policjanci notują, że to "spór cywilno-prawny o niepłacenie czynszu". Schodzą na dół z Durczokiem. Tam dziennikarz mówi, że chce jeszcze wrócić do mieszkania i przeprosić właściciela za zamieszanie. Prawdopodobnie Durczok idzie tam już z Elą W., właścicielką dużego psa, która tam mieszka.
Kim jest kobieta, która stała się przyczyną całego zamieszania? Gdyby płaciła czynsz na czas, policja nigdy nie znalazłaby w mieszkaniu śladów kokainy i amfetaminy.
Mieszkanie wynajmuje Eli W. niewielka firma zajmująca się sprzedażą prądu - informuje tabloid. Pod adresem wskazanym jako biuro tej spółki przy Wale Miedzeszyńskim – pusto. Telefony firmy nie odpowiadają. Ela W. pracuje tam od maja ub. r. Wcześniej nie zajmowała się takimi sprawami, a nie jest postacią anonimową – od lat działa w branży artystycznej. Jej zdjęcie pokazujemy sąsiadom. Potwierdzają, że mieszkała tu z koleżanką. Wychodziły razem na spacer z psem. Próbowaliśmy się z nią skontaktować. Bezskutecznie. Jeszcze dwa tygodnie temu na Facebooku szukała mieszkania.
Zbigniew T. twierdzi, że ponownie otworzył mieszkanie dopiero 13 lutego, a do tego czasu nic nie było ruszane.
Gdy 13 lutego policjanci z komendy głównej przyjadą na miejsce, znajdą w sypialni rzeczy obfotografowane już przez "Wprost". Zbigniew T. zapewnia, że od 16 stycznia ich nie ruszał - informuje gazeta. W rozmowie z "Wprost" mówił jednak, że poszukiwał i Eli W. i Durczoka, by "zabrali rzeczy osobiste". Ponieważ pierwszą i drugą wizytę policji w mieszkaniu dzieli aż miesiąc, pojawiają się spekulacje, że narkotyki ktoś mógł podrzucić. Wczoraj Wprost opublikował na stronie internetowej zdjęcia, które mają dowodzić, że narkotyki jeszcze 16 stycznia były w tym samym miejscu. Policja – dopiero w lutym – na miejscu zabezpiecza ślady białego proszku.
Potwierdzono, że w znalezionych w mieszkaniu pustych torebkach znajdowała się kokaina i amfetamina.