Po publikacji we Wprost głośnego artykułu o dziwnej ucieczce Kamila Durczoka z mieszkania "Elżbiety W." wielu znajomych stanęło w obronie szefa Faktów TVN. Przykład dawali koledzy Durczoka z jego stacji. Jedni postanowili z wyższością przemilczeć niewygodny temat, inni odwracali od niego uwagę kpiną. Nie spodobało się to widzom TVN24.
Dzisiejsza publikacja artykułu, który jest kontynuacją wcześniejszego tekst tygodnika na temat mobbingu w jednej z największych polskich stacji telewizyjnych, wywołał konsternację. Tym razem nikt już jednak Durczoka nie broni. Wszyscy milczą.
Dziennikarze, którzy jeszcze kilka dni temu przy każdej okazji odnosili się do dyskusji na temat Durczoka, broniąc go i dyskredytując Wprost, tym razem nie mają nic do powiedzenia. Na szczęście są wyjątki.
Dziennikarka Gazety Wyborczej, Agnieszka Kublik, odważnie weszła w polemikę z redakcyjnym kolegą, Wojciechem Czuchnowskim, który krytykował Wprost. Dziennikarka apeluje o czytanie ze zrozumieniem, przyjmując perspektywę ofiar molestowania, a nie elit chroniących jego sprawcę:
Molestowania i mobbingu nie unieważnia to, że sprawą zajął się "Wprost". To prawda, w tekście zatytułowanym "Nietykalny" tylko jedna "Magdalena" - była producentka "Faktów" kierowanych przez Kamila Durczoka - opowiada, jak była molestowana. Ale to dramatyczna historia!
Mój kolega redakcyjny Wojciech Czuchnowski jest rozczarowany publikacją "Wprost" o tym, jak Kamil Durczok miał molestować podległe sobie pracowniczki - napisała Kublik. A mnie przeraża, że go nie oburzyło to, że Durczok w środku nocy zapraszał podwładną do swojego hotelowego pokoju.
Wojciech Czuchnowski pisze, że "po przygotowaniu artyleryjskim, jakie 'Wprost' zrobił przed tygodniem, spodziewał się mocnego tekstu z wieloma dramatycznymi i wiarygodnymi relacjami. Zamiast tego dostaliśmy historię jednego przypadku".
A SMS od Durczoka o 3 w nocy: "Wpadniesz?" - to chęć nawiązania kontaktów towarzyskich z podwładną (nocowali wtedy w jednym hotelu w Zakopanem)? Czy propozycja seksualna?
Albo te SMS-y: "Ile mam się o ciebie starać?", "Gwarantuję ci pełną swobodę". Czyżby chodziło o uzgodnienia w sprawie materiału do prowadzonych przez Durczoka "Faktów" o 19? Czy raczej była to propozycja seksualna?
Gdy "Magdalena" pokazała te SMS-y kolegom, usłyszała: "Myślisz, że jesteś pierwsza? On pełno takich rozsyła". Inna koleżanka rzuciła: "Tutaj to norma".
"Magdalena" Durczokowi odmawiała. Zaczął ją gorzej traktować, a w ślad za nim - jego podwładni. Płakała i wymiotowała z nerwów.
Klasyczne molestowanie seksualne i mobbing. Bo molestowanie seksualne - powiada kodeks pracy - to niechciane zachowanie o charakterze seksualnym, nawet SMS-y. A mobbing to uporczywe i długotrwałe nękanie.
Być może dzięki tej aferze praca w niektórych polskich firmach, nie tylko medialnych, przestanie być w końcu pasmem poniżeń dla młodych kobiet?