Po wczorajszym artykule Wprost, w którym, oprócz byłej pracownicy TVN, o metodach pracy Kamila Durczoka opowiedziało jeszcze kilka osób, głos postanowił zabrać wreszcie adwokat dziennikarza.
W rozmowie z Super Expressem zapewnia, że to wszystko kłamstwa. Mimo że, jak przyznaje, jego klient "mógł na kogoś krzyknąć". Przypomina też, że Durczok przebywa teraz w szpitalu.
Czy to będzie jego linia obrony?
Podkreślmy, że przeciwko mojemu klientowi nie toczy się żadne postępowanie. Osobną kwestią jest jednak podjęcie działań prawnych w sprawie nieprawdziwych informacji na jego temat - komentuje mec. Jacek Dubois. Gdy Kamil Durczok opuści szpital, z pewnością podejmiemy odpowiednie kroki przeciwko tygodnikowi "Wprost". Żaden z tych materiałów na temat mojego klienta nie jest prawdziwy. Zwróćmy uwagę, że ani jedna spośród rzekomych ofiar nie wypowiada się pod nazwiskiem. To wyssane z palca, anonimowe insynuacje. Naprawdę trudno przypuszczać, by ktoś przez wiele lat kierowania jakimś zespołem pracowników ani razu nie podniósł głosu. Sytuacje, że mój klient mógł na kogoś krzyknąć, mogły mieć miejsce. Powiedział zresztą o tym w wywiadzie dla TOK FM.
Przypomnijmy, że była researcherka Faktów zarzuca mu coś znacznie poważniejszego: