W TVN powołało komisję do zbadania kwestii mobbingu i molestowania seksualnego w szeregach obecnych oraz byłych pracowników. Jest w niej jedna osoba z zewnątrz, ekspert od prawa pracy Bartłomiej Raczkowski, pozostałe dwie osoby są związane ze stacją. Są to szefowa działu personalnego stacji oraz drugi prawnik. Z tego względu media przyglądają się bacznie ich pracy.
Po artykule we Wprost tematem zainteresowała się także Gazeta Wyborcza. Wojciech Czuchnowski, który niedawno bronił Durczoka (zobacz: Kublik o Durczoku: "Klasyczne MOLESTOWANIE SEKSUALNE i mobbing!"), teraz podsumowuje prace komisji.
Trzyosobowy zespół przesłuchuje obecnych i byłych pracowników TVN ponad tydzień i przez ten czas zebrał informacje od 12 osób. Jego prace przewidziane są na kolejne 10 dni, w trakcie których odbędą się bardzo poufne rozmowy z następnymi 16 osobami. Wszystkie zebrane historie są ściśle strzeżone. Choć w kolejnych wywiadach wykorzystywane są fakty i zarzuty zebrane wcześniej, żadne z nich nie mogą opuścić sali konferencyjnej, w której prowadzone są prace.
Odkąd komisja powstała, nie mamy z niej żadnych przecieków - mówi Gazecie Wyborczej pracownik TVN.
W firmie mówi się, że prace komisji nie ograniczają się jedynie do doniesień prasowych skupionych na Durczoku. Prześwietleni mają być wszyscy dziennikarze. Sam szef Faktów nie był jeszcze przesłuchiwany, prawdopodobnie nastąpi to na koniec prac zespołu, żeby mógł odnieść się do wszystkich, zebranych zarzutów.
A te prawdopodobnie będą ciężkie, gdyż do komisji zgłosiły się obie - wciąż anonimowe - bohaterki artykułów opublikowanych we Wprost. Choć ich dane nie są przekazane do wiadomości publicznej, ich wypowiedzi nabiorą mocy i w utajnionych zeznaniach będą podpisane imieniem i nazwiskiem.
Wyborcza donosi też, że Durczok, jest "ofiarą szantażu". Jego żona z którą jest w separacji, Marianna Dufek-Durczok, zawiadomiła o tym policję. Dziennikarz otrzymał podobno wiadomość: