Na początku stycznia do krakowskiej prokuratury wpłynął wniosek o ekstradycję Romana Polańskiego. 81-letni reżyser wciąż nie odpowiedział za gwałt analny, którego w 1977 roku dopuścił się na 13-letniej dziewczynce, którą oddała mu w ręce jej własna matka. Wczoraj w Krakowie odbyła się kolejna rozprawa, na której Polański stawił się ze swoimi prawnikami.
Mimo że posiedzenie zamknięto dla mediów oraz publiczności, po wyjściu z budynku Polański zdobył się na kilka zdań komentarza. W sali sądowej był podobno bardziej wylewny: zeznawał aż 9 godzin, a jego wyjaśnienia spisano na 30 stronach maszynopisu.
Trudno opowiedzieć na pytanie, czy to było trudne. To było męczące i było w pewnym sensie też bolesne, bo musiałem wracać do spraw, o których wolałbym zapomnieć - powiedział.
Miejmy nadzieję, że mniej bolesne niż bycie zgwałconym w odbyt.
Obrońcy Polańskiego wciąż usiłują udowodnić, że wniosek o ekstradycję do USA jest bezzasadny. Polański zapewnia, że darzy polski wymiar sprawiedliwości zaufaniem i ma nadzieję, że pozwoli mu na realizację kolejnego filmu. Rzeczywiście, nie musi się chyba martwić. "Gwarancje nietykalności" dał mu podobno sam prezydent.