Agata Trzebuchowska, odtwórczyni tytułowej roli w filmie Ida, trafiła na jego plan przez przypadek. W restauracji wypatrzyła ją reżyserka Małgorzata Szumowska i pokazała jej zdjęcie koledze, który właśnie szukał nieopatrzonej twarzy do swojego nowego filmu. Kolegą okazał się Paweł Pawlikowski, a film zdobył Oscara. Trzebuchowska od początku jednak zapowiadała, że to dla niej jednorazowa przygoda i nie wiąże swojej przyszłości z aktorstwem.
Wszyscy, którzy liczyli na to, że tylko się przekomarza, muszą chyba uwierzyć, że mówi serio. Jak donosi Fakt, Agata odmówiła właśnie producentowi Gotowych na wszystko. Według informacji tabloidu, Marc Cherry zaczepił ją na przyjęciu po gali oscarowej.
Złożył jej propozycję wystąpienia w produkcji, którą właśnie przygotowuje - potwierdza jeden z gości. Ona jednak bez wahania odmówiła. Powiedziała, że nie ma szans, by jeszcze kiedykolwiek wystąpiła przed kamerą.
Ta decyzja jest całkowicie niezrozumiała dla Tomasza Karolaka, który od lat marzy o tym, by otrzymać podobną propozycję.
Jeśli ktoś występuje w filmie, nagrodzonym Oscarem to trochę szkoda, że nie chce zgłębiać tego tematu - komentuje w Fakcie. Wydaje mi się, że pani Trzebuchowska mogłaby jeszcze gdzieś spróbować zagrać i kto wie - może skończyłoby się kolejnym sukcesem. Może zbyt wcześnie na takie deklaracje.
Robert Gonera, który przez kilka lat nie otrzymywał propozycji zawodowych i mieszkał w samochodzie, uważa z kolei, że Agatę przerosła popularność.
Trudno o tym dyskutować. Ja też od lat nie udzielam się publicznie - komentuje w tabloidzie. Może właśnie to ją trochę przestraszyło? Te proporcje w zainteresowaniu jej osobą po pierwszym wystąpieniu aktorskim.
Beata Tyszkiewicz jest znacznie bardziej wyrozumiała: To zawsze intrygujące, gdy osoba po pewnym sukcesie mówi, że to pierwszy i ostatni raz. Przecież wszyscy mają wobec takiej osoby oczekiwania. Ale dajmy jej pożyć. Może ona po prostu pewien rozdział zamyka sukcesem.
_
_