Profesor Magdalena Środa udzieliła wywiadu Super Expressowi, który od pierwszej publikacji tygodnika Wprost na temat Kamila Durczoka, manifestuje solidarność z dziennikarzem. Środa mówi, że tego właśnie nie rozumie. Przyznała, że utożsamianie interesu środowiska, w tym przypadku dziennikarskiego, z ukrywaniem przez niego błędów kolegów, jest wielkim kłopotem i szkodzi wszystkim.
To dziwne rozumienie interesu. Interesem korporacji powinno być pozbywanie się ludzi, którzy budują jej zły wizerunek - komentuje w tabloidzie. Na dobry wizerunek składają się m.in. przejrzystość zasad, działania antydyskryminacyjne, równe traktowanie, a nie mobbing czy molestowanie. W USA dziennikarze, którzy mają poważną zawodową wpadkę, odchodzą sami z zawodu, by ochronić wizerunek korporacji, u nas, w różnych zawodach, latami chroni się nieudaczników, bo to koledzy po fachu.
Jak sugeruje Środa, koledzy broniący Durczoka, mogą sami mieć coś na sumieniu, bo molestowanie to w Polsce zjawisko powszechne, a żadna państwowa instytucja nie pomaga kobietom skrzywdzonym przez szefów:
Myślę, że mogło być nawet gorzej. I nie dotyczy tylko jednego dziennikarza czy tego środowiska. Molestowanie jest wszechobecne! Po historii w TVN wiele kobiet wzrusza ramionami i mówi: "wszędzie tak jest!". Bo wszędzie kobiety mają niższe stanowiska, pensje, niemal wszędzie zarządzają nimi panowie, traktujący je jako obiekty seksualne. I myślą, że to normalne i że kobietom sprawia przyjemność. A te, bojąc się utraty pracy, zaciskają zęby i latami znoszą obleśnych szefów, którzy traktują siebie jak bardzo atrakcyjnych macho. A Państwowa Inspekcja Pracy sprawia wrażenie instytucji, w której większość nie rozumie tego, że kobiety w pracy nie mogą być traktowane jako obiekty seksualne.
Przypomnijmy, co mówiła wcześniej o "negatywnej solidarności" zawodowej, którą widać przy okazji skandalu w TVN-ie: Środa o "sprawie Durczoka": "Ofiary nie są traktowane serio! ULEGNĄ ALBO WYLECĄ"