Od słynnego wywiadu, którego 16 lutego udzielił swojej koleżance Dominice Wielowieyskiej, Kamil Durczok nie pokazywał się publicznie. Na antenie TOK FM zaprzeczył, że ma cokolwiek wspólnego z aferą opisywaną przez Wprost i zapowiedział, że "nigdy nie molestował żadnej kobiety", był jedynie "wymagającym szefem". Powiedział też, że nigdy "świadomie" nikogo nie skrzywdził. Wkrótce potem trafił do szpitala.
Od tamtej pory szef Faktów TVN nie pokazywał się publicznie, nie skomentował także kolejnej publikacji tygodnika. Nie pojawił się w firmie, w której od dwóch tygodni pracuje komisja mająca wyjaśnić, czy faktycznie w TVN-ie dochodziło do molestowania i mobbingu. Super Express twierdzi już, że Durczoka i tak nie spotka żadna kara. Przypomnijmy: Super Express: "Nie ma dowodów na Durczoka!"
Dziennikarz właśnie przerwał milczenie i wydał wreszcie oświadczenie w głośnej sprawie. Ogłasza, że wyszedł już ze szpitala i zapowiada proces z redakcją Wprost. Twierdzi też, że dopiero teraz zapoznał się z publikacjami na swój temat.
Od kilku tygodni trwa bezprecedensowy atak tygodnika WPROST na moją osobę. Wysuwane są kłamliwe insynuacje i oskarżenia, naruszane jest moje dobre imię, reputacja i wizerunek, na który ciężko pracowałem przez 25 lat uprawiania zawodu dziennikarza. Naruszane jest także prawo do prywatności, tak moje jak i mojej rodziny - pisze Durczok.
Po opuszczeniu szpitala, gdzie przebywałem przez ostatnie 10 dni i gdzie zgodnie z zaleceniami lekarzy byłem pozbawiony dostępu do informacji, poznałem skalę emocji wokół mojej osoby. W moim przekonaniu, wszystkie negatywne reakcje zostały wywołane publikacjami i atakiem tygodnika. Wobec przekroczenia granic prawnych i etycznych postanowiłem podjąć zdecydowane działania. Do sądów skierowane będą stosowne pozwy, a do prokuratury odpowiednie zawiadomienia.
Durczok postanowił też zniknąć z telewizyjnej anteny. Dziennikarz oddał się do dyspozycji Zarządu TVN, który zdecyduje o jego przyszłości w stacji.
Fakty TVN to 9 lat mojego życia i ciężkiej pracy. To zespół wspaniałych ludzi, których cenię i lubię. Wspólnie odnieśliśmy niekwestionowany sukces - pisze. Ale mam świadomość, że dopóki nie odzyskam dobrego imienia naruszonego przez oszczerstwa WPROST, wywołane przez tygodnik zamieszanie utrudnia normalną pracę moim koleżankom i kolegom z Redakcji. Nie mogę pozwolić na taką sytuację. Dlatego dziś oddałem się do dyspozycji Zarządu TVN. Niezmiennie jestem także gotów i liczę na możliwość spotkania z członkami specjalnej niezależnej komisji powołanej w celu zbadania zarzutów dotyczących mobbingu i molestowania w TVN.