Młody biznesmen, promowany przez telewizje na "najmłodszego milionera w Polsce", kończy właśnie swoją krótką, błyskotliwą karierę. Odkąd ciążą na nim zarzuty prokuratorskie, nie można już podawać jego nazwiska. Młody "biznesmen" rozpoczynał karierę od kliniki chirurgii plastycznej. Celebrytom, których zapraszał na darmowe zabiegi, nie przeszkadzało, że mieści się ona w mieszkaniu jego matki, zaadaptowanym na zwykły gabinet kosmetyczny.
W środku parę tanich laserów, sprowadzanych z Chin - wspomina we Wprost znajomy Piotra K. Lekarze odchodzili. Niektórym Piotrek nie płacił pensji, a jedynie prowizję od zabiegu.
Ilona Felicjańska i Jacek Poniedziałek wstrzykiwali tam sobie botoks. Piotr nie dopilnował jednak umowy i okazało się, że nie ma prawa do rozpowszechniania zdjęć modelki do celów promocyjnych. Ilona zażądała od niego 40 tysięcy złotych, on zaś w odpowiedzi oskarżył ją, że podczas zabiegu była pijana.
"Klinika" Estinity została zamknięta pod koniec 2013 roku. Piotr miał nowy, lepszy pomysł. Za zebrane od znajomych pieniądze uruchomił produkcję i sprzedaż pasty wybielającej. Znajomym obiecał udział w zyskach, niestety z czasem zupełnie "zapomniał" o tej obietnicy. Swojego wkładu także nie dołożył.
Na początek mieliśmy produkować 10 tysięcy sztuk wybielacza - wspomina jeden z oszukanych udziałowców. Koszt wytworzenia jednego opakowania wynosił 8 zł, a sprzedawaliśmy go za 60 zł. To miał być czysty zysk. Piotr się uparł, że dajemy 5,9 proc. nadtlenku wodoru, bo inaczej będzie słabo działał.
Unijne regulacje nie pozwalają wprawdzie na więcej niż 0,1 proc wybielacza w produkcie ogólnodostępnym, jednak White Time i tak początkowo sprzedawany był bez raportu bezpieczeństwa, czyli niezgodnie z prawem. Taki dokument kosztuje 10 tysięcy złotych, a Piotrowi szkoda było pieniędzy. Z czasem okazało się, że produkt poleca fikcyjna "lekarka", której zdjęcie zostało pobrane z sieci, poza tym, ze względu na wysokie stężenie nadtlenku wodoru, jego sprzedaż przez internet osobom niepełnoletnim jest niezgodna z prawem. W 2014 roku sanepid zakazał sprzedaży środka na terenie Polski. Wtedy Piotr przeniósł sprzedaż do Wielkiej Brytanii, gdzie klientom szybko zaczęły znikać z konta pieniądze...
Przypomnijmy:
Jak ujawnia Wprost, firmę produkującą wybielacz Piotr na wszelki wypadek zarejestrował na matkę, Wiesławę. Przy zakładaniu następnej, zarejestrowanej w raju podatkowym, na Wyspach Marshalla, "słupem" został jego kolega.
Hamiltons Group zajmuje się sprzedażą wszystkiego na wszystko. W ofercie są suplementy diety na odchudzanie, żylaki, porost włosów, raka wątroby (!) itd. Ze względu na to, że żaden z nich nie został zgłoszony do Głównego Inspektora Sanitarnego, dla bezpieczeństwa Piotr ciągle zmienia im nazwy.
Gdy jednym produktem zaczynał interesować się GIS i policja, w jego miejsce od razu powstawał nowy - ujawnia były współpracownik. Lipoxine, Liposuction, Lipo-cis, Lipocycle - to kolejne nazwy tego samego preparatu.
Kolejna spółka, także zarejestrowana w raju podatkowym, nosi nazwę MPM Entertainment LLC. Zajmuje się wysyłaniem pism windykacyjnych do osób, które odebrały paczkę z jednym z suplementów. Nalicza odsetki, opłaty, grozi, że klient nie dostanie kredytu w żadnym banku. Kolejnym pomysłem młodego biznesmena była Fundacja Podaruj Posiłek, która prosiła o wysyłanie SMS-ów, których koszt miał refundować posiłki dla dzieci z ubogich rodzin. Jednak taka firma nigdy nie istniała w Krajowym Rejestrze Sądowym. Nie wiadomo, co stało się z pieniędzmi z SMS-ów.
Jak podliczył Wprost, młody oszust na wszystkich tych przekrętach zarobił ponad... 3 miliony złotych!
Czuję, ze prokurator dobierze mu się do tyłka - komentuje jeden z jego dawnych znajomych. Za dużo osób ucierpiało przez jego pragnienie, by zostać milionerem.
Na pierwszym przesłuchaniu Piotr zeznał, ze jest... bezrobotnym na utrzymaniu matki, bez stałego miejsca zameldowania.
Przypomnijmy, jak promowano go w telewizji publicznej: