Niezależnie od prowadzonego przez komisję TVN śledztwa, mokotowska prokuratura prowadzi własne, w celu wyjaśnienia, skąd w mieszkaniu na Mokotowie wzięły się narkotyki i do kogo należały. Biały proszek, który w plastikowych torebkach rozrzucony był po mieszkaniu, z którego 16 stycznia wybiegł Kamil Durczok, został zidentyfikowany jako narkotyki.
Konkretnie kokaina i amfetamina - potwierdza Paweł Wierzchołowski, szef prokuratury rejonowej dla Mokotowa. Zabezpieczono także odciski palców, które nadają się do badań DNA. Na wszelki wypadek zlecono już policji pobranie próbek od Kamila Durczoka. Wysłaliśmy w tej sprawie pomoc prawną do Katowic. Nie zastano jednak pana Durczoka ani pod adresem zameldowania ani pod telefonem.
Wyniki badań porównawczych mogą okazać się kluczowe. Pojawiły się bowiem podejrzenia, że między 16 stycznia a połową lutego, gdy właściciel mieszkania wpuścił do niego dziennikarzy Wprost, wiele mogło się wydarzyć. Badania DNA mogą potwierdzić, kto dotykał torebek z proszkiem albo czy, jak sugerują osoby, broniące Durczoka, zostały one podrzucone.
Posiadanie narkotyków jest w Polsce zagrożone karą więzienia.
Kto posiada środki odurzające lub substancje psychotropowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 - przypomina Przemysław Nowak z warszawskiej prokuratury okręgowej.
Reprezentujący Durczoka prawnik zapewnia, że na razie nikt z policji się do nich nie zgłosił.
Na razie prokuratura nie wystąpiła ani nie sugerowała takich badań - informuje mec. Jacek Dubois.
Czy nie prościej byłoby, gdyby dziennikarz poddał się po prostu testom na obecność narkotyków? Udowodni wtedy wszystkim, że ich nie brał.