Janusz Palikot znalazł się w trudnej sytuacji. Z jego partii odchodzą najbardziej rozpoznawalni politycy, zaś w sondażach ma zaledwie 2 procent poparcia. On sam twierdzi, że we własnych sondażach ma 6 procent i w ogóle "sondaże liczą się dopiero na miesiąc przed wyborami". W najnowszym wywiadzie dla Wirtualnej Polski Palikot komentuje bieżącą sytuacje polityczną w Europie.
- Co by pan zrobił gdyby teraz wybuchła wojna? Uciekłby pan za granicę?
- Nie. Zostaję i wzywam do czynnego oporu. Ale nie walczę za kraj, nie pozwalam na rozlew krwi.
- Czyli synów też nie puściłby pan na wojnę?
- Nie. Lepiej się poddać, niż prowadzić wojnę. Nie można przelać ani jednej kropli polskiej krwi. Nie można pozwolić zburzyć ani jednego miasta. Za wszelką cenę trzeba utrzymać pokój. (...) W porównaniu z Rosją i tak nie mamy szans. Musimy jak Izrael wybrać jeden element przewagi. Na broń jądrową nas nie stać. Zainwestujmy więc w informatykę, cybernetykę, zakłócanie systemów dowodzenia wroga. Do tego konieczna jest obrona przeciwrakietowa z Amerykanami. Bo inaczej będzie powtórka z II wojny światowej i Powstania Warszawskiego. Zniszczona Warszawa i ocean bezsensownie przelanej krwi młodych ludzi.
Palikot krytykuje też konkurentów w wyborach, stwierdzając, że Owsiak lepiej poradziłby sobie z zarządzaniem Polską niż kandydat PiS czy Magdalena Ogórek z SLD. Na tym tle szef Twojego Ruchu uważa się za wiarygodnego i mocnego kandydata na prezydenta.
Jestem najbardziej poważnym człowiekiem w polskiej polityce. I jeszcze pokażę, na co mnie stać - dodał na koniec.