Afera wokół Kamila Durczoka pokazała nam, co naprawdę dzieje się w polskich mediach. Nie tylko przez upublicznienie szokujących wspomnień pracowników Faktów. Wiele do myślenia dało też zachowanie wpływowych dziennikarzy, kolegów gwiazdora TVN-u, którzy zgodnie z "doktryną Miecugowa" solidarnie milczeli - "całą dobę".
Ze znanych osób głos zabrali tylko Jacek Żakowski, Magdalena Środa, Ewa Wanat... i właściwie nikt więcej. Milczała i nadal milczy Monika Olejnik. Najsławniejsza kobieta polskich mediów wypowiedziała się o aferze tylko raz. W krótkim wpisie na Facebooku zaatakowała Wprost, stwierdzając, że... dostała propozycję zostania jego naczelną i że gdyby się zgodziła, "musiałaby teraz grzebać ludziom w szufladach". To dziwne stwierdzenie - czy właśnie tak ocenia swoją dziennikarską niezależność? Zrobi wszystko, co każe jej szef? Wygląda na to, że nie interesuje jej raczej los młodych dziennikarek. A w każdym razie nie bardziej niż nowe buty do kolekcji.
W sprawie Durczoka milczy też od miesiąca Tomasz Lis, ale on przynajmniej zrobił coś po cichu - pozwolił opublikować na łamach Newsweeka wspomienia poniżanych pracowników Faktów. Kamil Durczok ani jego adwokat nie odważyli się ich skomentować.
Wiele znanych osób oburzało się publicznie na Wprost. Unosili się, potępiając "ubeckie" metody tygodnika. Niestety, polskie media tkwią w takim bagnie, że gdyby nie te metody, nigdy nie powstałaby komisja TVN-u, która przyznała rację dziennikarzom i pozbyła się gwiazdora. Obiecała też pieniądze jego ofiarom. Trudno o lepszy dowód na to, że warto było walczyć i nie poddawać się presji znanych i bogatych.
Ta afera to przełomowy moment. Okazało się bowiem, że telewizja nie może już zamilczeć żadnego tematu. Na szczęście nie ma już takiej siły i władzy nad komentarzami w sieci.
Mamy pytanie. Czy oburzeni artykułami _Wprost_ oburzą się teraz równie mocno na "niepożądane zachowania" szefa _Faktów_? A jeżeli nie, to dlaczego?
Zapamiętajmy, kto dzisiaj milczał.