Niedawno pisaliśmy o napiwku wysokości 4 tysięcy dolarów, jaki Matt Damon zostawił w jednej z restauracji w Miami. Postanowiliśmy zatem sprawdzić, jak polskie gwiazdy doceniają obsługujący je personel. Okazało się, że nie grzeszą hojnością...
Nasza informatorka pracująca w restauracji w dużej warszawskiej galerii handlowej mówi, że z jej doświadczenia wynika, że znane twarze nie zapowiadają personelowi nic dobrego:
Dość regularnie odwiedzają nas znane osoby. Jedną z nich jest Rafał Cieszyński, który przychodzi do nas ze swoją dziewczyną i psem. Ich rachunek zazwyczaj waha się od 100 do 150 zł. Największy napiwek, jaki zostawili, wynosił... 3 zł!
Innym częstym gościem jest dziennikarz Jacek Żakowski, który zostawił ostatnio napiwek... 50 gr(!) na dodatek w drobniakach - monety po 1, 2 i 5 groszy. Żałosne, mógł sobie naprawdę darować.
Zdarzają się również osoby, które nie zostawiają nic:
Na szczególne wyróżnienie zasługuje Agnieszka F. zwana Frytką, która zjawiła się u nas wraz ze swoimi przyjaciółmi, najadła się, napiła i nie zostawiła nic.
Rozumiemy, że polskie gwiazdy są w przeważającej większości niezamożne i proste. Ale trzeba naprawdę nie mieć wyobraźni, żeby w czasach popularności Pudelka tak nie dbać o swoją twarz. Zjeść obiad w kilka osób i nie zostawić żadnego napiwku? Nawet 10 złotych? Będąc osobą, która publicznie chwali się, że odziedziczy wkrótce 3 miliony dolarów? Co za żenada.