Mogłoby się wydawać, że ujawnione w tym tygodniu wyniki wewnętrznego śledztwa przeprowadzonego przez komisję TVN rozwieją w końcu wszelkie wątpliwości. Jednak zdaniem reprezentującego Kamila Durczoka mec. Jacka Dubois, w żaden sposób nie dowiedziono winy jego klienta. Tłumaczy, że komsja TVN "nie jest przecież sądem i nie wydaje wyroków", a fakty, do których dotarła nazywa... "uchybieniami".
Wszystkie stwierdzenia mojego klienta z oświadczenia przekazanego mediom nadal są aktualne. Zapewniam, że Kamil Durczok nigdy nie molestował podległych mu pracownic. To co napisał "Wprost", to oszczerstwa, a Kamil Durczok będzie walczył w sądzie o swoje dobre imię - zapowiada adwokat. Poza tym wewnętrzna komisja, którą powołał TVN, nie jest przecież sądem i nie wydaje wyroków. Z ustaleń komisji wyniknęły określone wnioski i uchybienia. Nie będziemy się do nich odnosić. Podkreślę tylko, że w wydanym przez TVN oświadczeniu nie wskazano, że za molestowaniem seksualnym i mobbingiem w redakcji "Faktów" stoi bezpośrednio Kamil Durczok.
To znaczy, że stoi za nim ktoś inny? Myślicie, że to rozsądna linia obrony?
Przypomnijmy, że sprawą zainteresowała się już prokuratura:
Według ustaleń komisji TVN trzy osoby zostały narażone na "niepożądane zachowanie". Obiecano im za to 6-krotność miesięcznego wynagrodzenia. Niestety ich, nie Durczoka. Czyli chyba niezbyt wiele, jeśli wierzyć Jackowi Żakowskiemu, który zdradził, że zwykły pracownik Faktów zarabia 2 tysiące, podczas gdy ich sympatyczny szef dostaje 60 lub nawet 80 tysięcy.