Przez ostatnie trzy tygodnie Kamil Durczok, zarówno osobiście, jak i za pośrednictwem swojego prawnika, zapowiadał pozwy przeciwko tygodnikowi Wprost i jego dziennikarzom. Dzisiaj do sądu trafił pierwszy z nich, dotyczący informacji o molestowaniu, którego miał się dopuszczać Durczok w redakcji Faktów.
_**Chcemy udowodnić, że było to pomówienie**_ - mówi pełnomocnik byłego już dziennikarza TVN, mecenas Jacek Dubois, w rozmowie z Radiem ZET. Nie doszło do takiego zdarzenia.
Durczok chce pieniędzy. Domaga się aż... dwóch milionów złotych zadośćuczynienia.
Przypomnijmy, że umowa między TVN-em a Durczokiem została zerwana ze skutkiem natychmiastowym we wtorek, po zakończeniu pracy działającej przez trzy tygodnie specjalnej komisji. W lakonicznym oświadczeniu stacja przyznała, że trzy osoby narażone zostały na "niepożądane zachowania". Odmówiono dalszego komentowania sprawy i publikacji całego raportu. Zobacz: TVN nie poda więcej informacji o mobbingu. "To zamknięta sprawa!"
Sprawą zainteresowała się już jednak warszawska prokuratura, która chce się dowiedzieć, co naprawdę działo się w redakcji Faktów za rządów Durczoka. TVN nie będzie miał najprawdopodobniej wyjścia i będzie musiał udostępnić śledczym swoje ustalenia.