We wtorek TVN wydał oświadczenie o zakończeniu prac komisji powołanej do zbadania przypadków molestowania i mobbingu w stacji. W wyjątkowo oszczędnym komunikacie poinformowano, że na "niepożądane zachowania" narażone były trzy osoby z redakcji Faktów.
Nie podano, o co dokładnie chodziło, zakazano również publikacji całości raportu. Tego samego dnia z TVN-em pożegnał się szef Faktów, Kamil Durczok.
Pozwał on w piątek tygodnik Wprost, od którego domaga się aż 2 milionów złotych odszkodowania za spekulowanie w pierwszym z artykułów, że molestującym seksualnie swoje współpracownice dziennikarzem był właśnie on. Jego adwokat zapowiada już następne milionowe pozwy. Żądania za kolejne artykuły mają być "stosowne do zawinienia".
Jak myślicie, czy jeżeli wygra te wszystkie miliony, podzieli się nimi z trójką pracowników swojej redakcji, którzy byli traktowani zdaniem jego pracodawcy w "niepożądany" sposób? TVN obiecał im w zamian za uciszenie afery skromne zadośćuczynienie - po 6 miesięcznych pensji. Niestety, ich pensji, a nie Durczoka, który zarabiał podobno kilkadziesiąt razy więcej.
Przypomnijmy, że prawnik Kamila Durczoka, oskarżający o kłamstwa tygodnik Wprost, wciąż nie odniósł się do artykułu Newsweeka, który opublikował równie szokujące wspomnienia pracowników TVN-u.
Warto je przeczytać: Pracownik o Durczoku: "Pycha posunięta do granic absurdu! CZOŁGAŁ LUDZI, UPOKARZAŁ"
W środę warszawska prokuratura zdecydowała się przyjrzeć z urzędu stosunkom panującym w redakcji Faktów. Wezwała również do ujawnienia całości raportu, czego TVN nie będzie mógł najprawdopodobniej uniknąć. Zobacz: Prokuratura żąda ujawnienia raportu TVN!