Mimo odejścia Kamila Durczoka z pracy po opublikowaniu wniosków z trzytygodniowej pracy wewnętrznej komisji TVN, adwokat dziennikarza zapowiada pozwanie tygodnika Wprost. Kamil chce aż 2 milionów złotych odszkodowania.
Sprawa dotyczy pierwszego tekstu, który naruszał dobra osobiste mojego klienta - precyzuje w rozmowie z Super Expressem reprezentujący Durczoka mec. Jacek Dubois.
Dubois twierdzi, że chodzi o artykuł, z początku lutego, w którym nie padło nazwisko Durczoka. Przedstawiono w nim historię dziennikarki molestowanej przez swojego szefa.
Któregoś dnia podszedł do mnie z tekstem: "Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami. Jedziemy do mnie?". Rzucił też, niby w żartach: "Oprzesz się, suko, o ścianę, a ja wejdę od tyłu". Byłam tak zawstydzona, że mnie sparaliżowało. Oczywiście odmówiłam. Od tej pory stałam się dla niego gównem. (...) Zaczął mnie lekceważyć, potem zwalczać. Nie pozwalał mi nawet przychodzić na ramówki, czyli poranne planowania - wspominała.
Adwokat Durczoka argumentuje, że wprawdzie molestujący szef nie został wymieniony z nazwiska, ale i to i tak niczego nie zmienia. W końcu, jjak powiedziała Omenaa, wszyscy wiedzieli o kogo chodzi.
W jednym z kolejnych artykułów "Wprost" poinformował, że chodziło o Kamila Durczoka. Twierdzimy, że zdarzenie z opisywaną dziennikarką zostało wymyślone, że jest nieprawdziwe - tłumaczy mecenas.
Co ciekawe, do pozwu zostały dołączone wyniki badań na... wykrywaczu kłamstw. Wykonano je w kancelarii reprezentującej Durczoka. Zostały wykonane przez biegłego sądowego z zakresu kryminalistycznych badań wariograficznych. Zadał dziennikarzowi sześć pytań ułożonych z prawnikiem. Odpowiedział między innymi, czy zwrócił się do kogokolwiek słowami "nie masz majtek pod dżinsami" oraz czy wykluczał dziennikarkę z porannego planowania. Jak zapewnia Super Express, Durczok nie kłamał, odpowiadając przecząco na wszystkie te pytania.