Maryla Rodowicz była gościem ostatniego odcinka Projekt Runway. Uczestnicy dostali zadanie zaprojektowania i uszycia dla niej kreacji scenicznej. Piosenkarka na wstępie odrzuciła połowę projektów, kolejny na etapie przymiarek, a już na pokazie zdecydowała, że jednego w ogóle nie założy. Było więc nerwowo, a nawet popłynęły łzy. W Dzień Dobry TVN Rodowicz wyznała, że jej też było ciężko i chciała się wycofać.
Dla mnie słabo wyszło. Zwłaszcza kiedy dowiedziałam się, że muszę się rozebrać i będą mnie mierzyć - ujawniła artystka. Przestraszyłam się tego rozbierania i wymiarów. Mój syn mnie przekonał, powiedział: "Mamo, to jest amatorka, skoro się już zgodziłaś". Postawiłam tylko warunek, by nie siedzieć koło Anji Rubik.
Zamiast Rubik posadzono ją obok Joanny Przetakiewicz. Rodowicz twierdzi, że przy niej też czuła się staro i grubo. Na dodatek musiała gotowe kreacje zaprezentować na wybiegu.
Pomyślałam sobie, że będę przy tym śpiewać i w ten sposób odciągnę uwagę - wyznała w telewizji. Ja mogę się rozebrać, ale muszę mieć kostium zrobiony tak, żeby zasłonić tu i ówdzie. To są całe noce mierzenia. Lubię taki patent, który sama wymyśliłam, że wychodzę na scenę w takiej dużej spódnicy, która z przodu jest na rzepy. I w trakcie występu rozrywam ją i niedbale odrzucam za siebie. Zostaję w czymś krótkim. To wystarczy, żeby osiągnąć efekt. Nawet za kulisami programu słyszałam szepty: ty, ona ma sztuczne nogi. Kostium musi być korzystny dla mnie i efektowny. Może być niewygodny, ja dla efektu zrobię dużo. Ludzie od artysty oczekują jakiegoś święta, a przynajmniej, że włoży inne spodnie, a nie przyjdzie wprost z ulicy.
Przypomnijmy, że nie wszystkie stroje sceniczne Maryli wywoływały zachwyt. Oberwało jej się m.in za silikonowy kostium tancerki salsy, z biustem i piórami z pupie. Rodowicz broniła się wówczas, tłumacząc, że publiczność byłaby rozczarowana, gdyby śpiewała w garsonce. Zobacz: Rodowicz broni kreacji sylwestrowej: "MAM ŚPIEWAĆ W GARSONCE?"