Początkowo komisja wewnętrzna TVN, badająca sprawę molestowania i mobbingu w redakcji Faktów, nie zamierzała udostępniać nikomu wyników śledztwa. Stacja poinformowała tylko, że stwierdzono przypadki "niewłaściwego zachowania" i na tym zamyka sprawę. Zobacz: TVN nie poda więcej informacji o mobbingu. "To zamknięta sprawa!"
To podejście nie spodobało się prokuraturze, która rozważa wszczęcie z urzędu śledztwa w tej sprawie. Rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej szybko uświadomił władzom TVN, że mają obowiązek udostępnienia raportu.
Widocznie prawnicy stacji uznali, że ma rację, bo, jak donosi szef mokotowskiej prokuratury, doszło już do przekazania raportu.
Otrzymaliśmy raport w wersji angielskiej. Jesteśmy w trakcie tłumaczenia go na język polski - potwierdza Paweł Wierzchołowski. Po tym podejmiemy decyzję, czy wszczynać śledztwo i czy wzywać poszczególne osoby, które zostały wymienione w raporcie.
W międzyczasie trwają przesłuchania w sprawie kokainy i amfetaminy, znalezionych w mieszkaniu, z którego 16 stycznia wybiegł Kamil Durczok. Wczoraj swoją wersję wydarzeń opowiedziała policjantom lokatorka apartamentu, Elżbieta Wycech. Jak informuje tabloid, przesłuchanie trwało ponad godzinę.
Pobraliśmy od pani Wycech wymaz z jamy ustnej i odciski palców - ujawnia jeden z policjantów. Wyniki DNA będą znane w ciągu kilku dni. Zapewniała, że ani ona ani Kamil Durczok nie mają ze sprawą nic wspólnego.