Kiedy Ewa Szabatin rozpoczęła swój romans z Jamesem Colinem, choreograf był żonaty i miał dwójkę dzieci. Jego rodzina mieszkała w Anglii.
O naszej miłości nie mogłam powiedzieć nikomu - wyznaje Szabatin. Ukrywaliśmy prawdę równiez przed światkiem tanecznym. W naszym związku nigdy nie było rutyny. Były to piękne chwile. I nigdy nie powiem, że ich żałuję.
Po pół roku ukrywania się zdecydowali się zamieszkac razem.
Uznaliśmy, że w ten sposób mniej skrzywdzimy osoby trzecie - żonę Colina, jego dzieci - wyznaje z rozbrajająca naiwnościa Szabatin. To posunięcie wywołało spore poruszenie w środowisku tanecznym. Sędziowie nie akceptowali naszego związku, dawali mi to odczuć, zaniżali noty. Życie prywatne przeniosło się na parkiet - żali się Ewa.
W końcu ukochany odszedł: Colin uznał, że nie potrafimy już się odnaleźć i musimy się rozstać. W ostatnim czasie mieliśmy mało czasu dla siebie. James często wyjeżdżał, rzadko się widywaliśmy. Ja jednak nie chciałam tego rozstania - zwierza się Faktowi.
Na koniec Ewa Szabatin deklaruje, że... nie wyklucza, że w przyszłości rozbije kolejne małżeństwo:
Jeśli pojawiłby się mężczyzna, który obdarzyłby mnie miłością, a miał żonę i dzieci, to nie byłoby dla mie przeszkodą. Najważniejsza jest wtedy chemia, która powstaje między nami.
Rozumiemy, że Ewa Szabatin jest bezwzględną, zimną "suką". Ale dlaczego chwali się tym Faktowi? Ludzie są naprawdę niesamowici.