Błażej Szychowski od 4 lat próbuje odzyskać od Edyty Górniak należność za choreografię, przygotowaną dla niej na koncert Radia Zet w 2011 roku. Piosenkarka w trakcie prób zerwała kontakt z Błażejem, gdy dowiedziała się, że równocześnie... sypia on z Dodą. Nie jest tajemnicą, że artystki za sobą nie przepadają. Szychowski uważa jednak, że bez względu na to, czy Górniak wykorzystała jego choreografię czy nie, zamówioną pracę dla niej wykonał i należy mu się zapłata.
Sąd przyznał mu rację. Początkowo dług wynosił 12 tysięcy złotych, jednak po doliczeniu odsetek i kosztów sądowych, wzrósł do 20 tysięcy. Widać było, że Edyta bardzo nie chce zapłacić. Najpierw tłumaczyła, że nic nie wiedziała o procesie, bo wezwania przychodziły na jej stary adres, potem okazało się, że na jej koncie nie ma żadnych pieniędzy.
Dlatego Błażej bardzo się ucieszył na wieść, że Edyta dostała zaproszenie na polonijny koncert do Londynu. Jak informowały tabloidy, za zaśpiewanie kilku piosenek w hali Wembley Arena dostanie aż 120 tysięcy złotych. To dla niego szansa, żeby odzyskać swoje 20 tysięcy. Ma nadzieję, że teraz wreszcie mu zapłaci.
Mój prawnik trzyma rękę na pulsie, wysyła pisma i pilnuje, by sprawa się nie przedawniła - ujawnia tancerz w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium.