Marek B. we wrześniu ubiegłego roku został zatrzymany przez policję, gdy wracał samochodem z planu serialu. Funkcjonariusze dokładnie wiedzieli, czego i gdzie szukać. W samochodzie aktora znaleźli 7,75 grama marihuany.
Aktor od początku zapewniał o swojej niewinności. Twierdził, że ktoś go "wrabia". Przypomnijmy: Marek B.: "Wyjaśnienie mojej sprawy nastąpi za dwa, trzy miesiące"
Oświadczam, iż będę dochodził swoich praw i dowiodę swojej niewinności - napisał wówczas w oświadczeniu. Pracuję od 25 lat, wiecie kim jestem, znacie moją rodzinę, ciągle tę samą. Jestem wciąż tą samą osobą, a nie kryminalistą, za którego próbują mnie teraz przedstawiać media.
Jak ujawnia Fakt, prokuratura ma już wyniki zleconego badania. Na znalezionej w aucie aktora marihuanie nie znaleziono śladów jego DNA. Tabloid sugeruje, że ktoś go wrobił "z zazdrości":
Czy ktoś zazdrościł mu świetnie rozwijającej się kariery i dlatego postanowił zniszczyć wizerunek artysty, podrzucając mu do auta marihuanę? - pyta Fakt. Ta wersja wydaje się coraz bardziej możliwa. Jego kariera aktorska nagle stanęła pod znakiem zapytania, tak jak budowany przez lata wizerunek porządnego faceta.