W styczniu 2011 roku Dorota Gardias i jej ówczesny chłopak Patryk K. uznali, że są prześladowani przez fotoreportera, który jechał za ich samochodem. Patryk K. postanowił interweniować, jednak pechowo dla niego zdarzenie zarejestrowały kamery monitoringu. Na nagraniach widać, jak mężczyzna wchodzi do samochodu fotografa przez otwarte okno i okłada kierowcę pięściami. Wtedy do akcji wkroczyła Gardias, która próbowała powstrzymać swojego chłopaka. Skończyło się tym, że zabrała fotografowi aparat i wróciła do swojego samochodu.
Pogodynce groził wyrok od 2 do 10 lat więzienia z art. 280 paragraf 1 o popełnienie rozboju z pobiciem. Sprawa ciągnęła się 4 lata, a w końcu została umorzona z powodu przedawnienia.
Groziło mi kilka lat więzienia, ponieważ zostałam oskarżona przez pana paparazziego o rozbój - wyjaśnia pogodynka. Oczywiście można kogoś oskarżyć, ale moje zachowanie w tamtej sytuacji z rozbojem nie miało nic wspólnego. Nie dotknęłam tego faceta, nie mówiąc o pobiciu czy nawet popchnięciu.
Gdy panowie się szarpali w samochodzie, to ja do tego samochodu podbiegłam i zabrałam aparat, który wisiał na zewnątrz samochodu. Nie przemyślałam tego zachowania, bo działałam pod wpływem stresu, emocji.
Nieco mniej szczęścia miał za to Patryk K., który usłyszał zarzut stosowania przemocy, co jest zagrożone karą więzienia do lat 3. Dostał rok w zawieszeniu.