Nadal nie wiadomo, co stało się w środę w mieszkaniu Roberta Leszczyńskiego. Oficjalnym powodem jego śmierci jest niezdiagnozowana cukrzyca. Przyjaciel dziennikarza, Michał Witkowski, nie jest przekonany do tej teorii. Stwierdził, że sam Robert by ją wyśmiał, wspominając jednocześnie, jak wspólnie "pili i ćpali".
Najbardziej śmiałbyś się z tej niezdiagnozowanej cukrzycy i pytałbyś, od kiedy to się tak nazywa - napisał na swoim blogu.
Jak przypomina Fakt, do publicznej wiadomości podano, że Robert "stracił przytomność i już się nie wybudził".
Ze strzępów informacji wynika, że Leszczyński został znaleziony w swoim mieszkaniu - relacjonuje tabloid. Od kilku dni nie dawał znaku życia. Zaniepokojona tym siostra dziennikarza Dorota postanowiła wybrać się do jego mieszkania. Tam najprawdopodobniej dokonała makabrycznego odkrycia. Gdy do naszej redakcji doszły niepokojące wieści na temat dziennikarza, od razu zadzwoniliśmy na jego numer. Odebrała właśnie pani Dorota. "Robert nie jest dostępny i nie będzie w najbliższym czasie" - powiedziała nam wtedy i szybko się rozłączyła. Następnie telefon dziennikarza już milczał. Niedługo potem pojawiła się oficjalna tragiczna informacja o śmierci Leszczyńskiego.
Robert Leszczyński miał zaledwie 48 lat. Osierocił dwoje dzieci.