Po intensywnym zaangażowaniu Rosji w konflikt na Ukrainie, zarówno zachodni, jak i rosyjscy dziennikarze zaczęli się bliżej przyglądać poczynaniom Władimira Putina. Najpierw dowiedzieli się, że powodem ostatniego zniknięcia prezydenta były prawdopodobnie narodziny nowego dziecka, które ma z kochanką. Potem Radio Wolna Europa ujawniło aferę z "fabrykami trolli Putina".
Gieorgij Alburow, rosyjski opozycjonista i współpracownik blogera Aleksieja Nawalnego, opublikował zdjęcie lotnicze posiadłości prezydenta, zwanej "pałacem Putina". Według nieoficjalnych informacji zajmuje ona aż 87 hektarów i znajdują się na niej lądowiska dla helikopterów, basen olimpijski, kino, kasyno i amfiteatr. Jego wartość szacowana jest na około miliard dolarów.
Zobaczcie zdjęcie pałacu nieopodal Gelendżyka (obecnie zarejestrowany na właściciela z raju podatkowego) - napisał na Facebooku Alburow. Do tej pory nie było nigdzie publikowane.
O pałacu w Praskowiejewce, który wybudowano nad brzegiem Morza Czarnego niedaleko Gelendżyka, zrobiło się głośno w grudniu 2010 roku. Wtedy to Siergiej Kolesnikow, były współpracownik Putina, ujawnił reporterom Washington Post sposób, w jaki obecny prezydent Rosji wyprowadził ze służby zdrowia publiczne pieniądze, które posłużyły na budowę rezydencji.
Kolesnikow o sprawie poinformował także ówczesnego prezydenta, Dmitrija Miedwiediewa. Okazało się, że defraudowanie pieniędzy polegało na zawyżaniu cen sprzętu medycznego w gigantycznych przetargach, a następnie przejmowaniu na prywatne konta wytargowanych zniżek, o których nikogo nie informowano.
Kreml oczywiście wszystkiemu zaprzecza. Formalnie właścicielem pałacu został Nikołaj Szamałow, wtedy przedstawiciel Siemensa na północno-zachodni region Rosji. Krytycy Putina twierdzą, że była to tylko przykrywka, a Szamałow był znajomym prezydenta z czasów, gdy ten był jeszcze premierem. Przypuszcza się, że obecnie Putin jest w posiadaniu około 20 tego typu luksusowych rezydencji na całym świecie.