Artur Barciś, uznany aktor filmowy, teatralny i serialowy, przeżył chwile grozy, gdy z Internetu dowiedział się o... własnej śmierci. Informację ilustrowało zdjęcie Tadeusza Norka, bohatera Miodowych lat, z podpisem "Nie żyje Tadeusz Norek, zmarł podczas kręcenia filmu na atak serca".
Aktor jest tym oburzony.
To jest niepoważne. Osoby, które zamieszczają takie informacje w Internecie, wiedzą, że ja mam rodzinę, ale mają to w nosie. To jest dla nich interes, bo więcej osób kliknie w ten materiał, a oni mają z tego pieniądze. To jest czysty biznes - wyjaśnia w Super Expressie. Rodzina się zaniepokoiła, gdy zobaczyła tę informację. Na szczęście udało mi się wcześniej zawiadomić moją 82-letnią mamę, która gdyby się o tym dowiedziała od kogoś albo przeczytała, to mogłoby się źle skończyć. Moi znajomi dzwonili do mnie z płaczem i z ulgą słyszeli mój głos. Uwierzyli w te informacje.
Niestety, ludzie, którzy postanowili zarobić na Barcisiu, wszystko dobrze przemyśleli. Ponieważ w tekście nie pada nazwisko aktora, nie może zgłosić sprawy na policję.
Wydaje mi się, że zamieszczanie takich informacji nie jest przestępstwem, ponieważ to nie była informacja, że Artur Barciś nie żyje, tylko, że Tadeusz Norek nie żyje, czyli postać fikcyjna, co każdy sąd potraktuje jako żart. Nikt tego nie uzna za przestępstwo - narzeka Barciś.
Przypomnijmy, że nie jest pierwszą gwiazdą, którą "uśmiercono" w Internecie. Zobacz: Straszny "żart": UŚMIERCILI MUSIAŁA!