Jacek i Monika Kurscy ciągle jeszcze się nie rozwiedli. Żona byłego europosła złożyła pozew rok temu. Okazało się jednak, że sprytny mąż wyprzedził ją, składając wniosek rozwodowy w belgijskim sądzie. Domaga się w nim orzeczenia o winie żony.
To dla niej duży problem, bo nie ma pieniędzy na wynajęcie prawnika i procesowanie się z bogatym politykiem za granicą.
W Polsce ma na to marne szanse, ale w Brukseli obowiązuje zupełnie inne prawo. Kurski chce dowieść, że gdy został europosłem, żona nie przeprowadziła się do niego do Brukseli, w związku z czym doszło miedzy nimi do separacji. W świetle belgijskiego prawa 2-letnia separacja jest wystarczającą przyczyną dla orzeczenia rozwodu - wyjaśnia Fakt. Dodatkowo według prawa obowiązującego w Brukseli jest to przyczyna najprostsza do udowodnienia, łatwiejsza nawet niż np. zdrada małżeńska. W Polsce Monika Kurska żąda orzeczenia winy męża, alimentów i prawa do opieki nad 8-letnim synem Olgierdem, na którego ojciec polityk od kilku już miesięcy nie płaci należnych alimentów.
Polityk od początku sprawy rozwodowej potwierdza swoją wielką klasę. Bohatersko broni przed żoną i dziećmi swojego majątku, zapewniając w sądzie, że nic nie odłożył z wysokiej pensji europosła. Jego koledzy wzbogacili się w czasie kadencji nawet o 1,5 miliona złotych, a on przeciwnie - zbiedniał. To chyba jedyny taki przypadek w Europie. Kurski walczył też o wymeldowanie starszego syna ze wspólnego mieszkania, a teraz o to, by nie płacić alimentów na najmłodszego, 8-latka.
Gratulujemy.