Michał "SS" Witkowski w rozmowie z Galą postanowił powrócić wspomnieniami do swoich początków na dworcu w Zurichu, dokąd uciekł z domu, mając zaledwie 14 lat. Wyznaje, że wersja, którą opisuje w swoich książkach, różni się odrobine od prawdziwej.
Wspomina, że zaczynał od udzielania młodym męskim prostytutkom porad, jak się ubierać, żeby podniecać pedofilów:
Według książki po wyjeździe z kraju wylądowałem u niejakiego Polaka. To się zgadza. Byłem na tyle cwany, że szybko się usamodzielniłem. W Zurichu zaprzyjaźniłem się z męskimi prostytutkami, które pracowały na dworcu - wspomina pisarz. To naturalne środowisko dla małego geja, który uciekł z domu i nie ma gdzie spać. Przede wszystkim służyłem chłopcom poradami - dziś powiedzielibyśmy PR. Oni nie potrafili się ubrać tak, żeby się tym facetem podobać. Faceci byli napaleni głównie na akcenty młodzieńcze, niemal dziecięce w stroju, stąd kazałem jednemu przychodzić z zabawką, drugiemu na rolkach. Nie masz pojęcia, ile z tych doświadczeń przydaje się teraz w show biznesie. Niektórzy klienci lubili niedomytych chłopców. Albo musieli się przebrać w jakieś damskie pończoszki. Jak rozumiałem, najmniej chodziło w tym wszystkim o seks, a najbardziej o wzmacnianie swojego ego tym, że ja, bogaty Szwajcar, płacę komuś, kto jest o wiele mniej ważny ode mnie i mogę go poniżać.
Wspomina też, że w takich właśnie okolicznościach poznał swojego pierwszego sponsora. Zadowalając go zarobił na swoje pierwsze markowe ubrania:
To był bardzo kulturalny starszy pan, bogaty profesor chemii. Kolekcjoner sztuki. Jego rodzice handlowali bronią w czasie wojny. Bardzo lubił pomagać chłopcom z Europy Wschodniej. Zakochał się we mnie i dzięki temu "luiwitony" miałem jeszcze jak Dżesi Mercedes nie było na świecie - chwali się w wywiadzie. Na początku byłem jego kolejnym chłopcem, którego "ratował", ale potem się zakochał, to znaczy razem się w sobie zakochaliśmy i reszta chłopców poszła won. Rozpędziłem tę całą hałastrę. Ale tęskniłem za Polską.
Wiedziałem, że w Szwajcarii nigdy nie będę grał w teatrze i robił w show biznesie - wyznaje. Zawsze będę na bankietach z Linim, owszem, już wtedy robili nam zdjęcia do rubryki towarzyskiej na przykład na aukcji w Bern czy Bazel, ale to już maks, co mogłem osiągnąć. Poza tym mój facet był chorobliwie oszczędnym protestantem. Przy jego milionach miał zwykłego golfa. Buty musiałem sobie kupować z dość wysokiego kieszonkowego.
Tym wyznaniem Michał przebił w kategorii pisarze nawet Kingę Dunin i Ignacego Karpowicza.
Przypomnijmy: Kinga Dunin atakuje pisarza: "Nie oddał mi 13 tysięcy! Mówi: SPIERDAJ!"**