W zeszłym tygodniu syn zmarłej Violetty Villas, Krzysztof Gospodarek w asyście policji wszedł do domu matki w Lewinie Kłodzkim. Okazało się, że plomby zostały zerwane, a mieszkanie splądrowane. Sąsiad twierdzi, że widział Elżbietę B., wynoszącą z domu rzeczy w reklamówkach. Przy okazji po raz kolejny podkreśliła, że nie zamierza przejmować się wyrokiem sądu i nie zrezygnuje z domu. Zobacz: Opiekunka Villas: "Nie oddam kluczy! Dom jest mój!". Ponieważ jej przywiązanie do rudery, jaką w międzyczasie stał się dom Villas, ciężko zrozumieć, odżyły plotki o skarbie, który rzekomo został zakopany na terenie posiadłości.
Mieszkańcy Lewina Kłodzkiego od dawna plotkowali, że to niemożliwe, by po światowej karierze Villas zostało tylko kilka zniszczonych kreacji. Jeszcze trzy lata temu przekonywali w Super Expressie, że artystka, będąc jeszcze w pełni poczytalna, zakopała najcenniejsze rzeczy na terenie posiadłości. Zobacz: Villas "ukryła skarb"?!
Ponieważ "opiekunka" gwiazdy o tym wie, nie chce się wynieść z Lewina. Po latach legenda wróciła, ale zmieniona. W nowej wersji skarb jest... poniemiecki.
O tym, że Niemcy schowali gdzieś skarb, mówi się od momentu, gdy zaraz po wojnie przyjechali do Lewina pierwsi Polacy - twierdzi Jan Mulawa, szwagier zmarłej artystki. Wielu już próbowało odszukać skarb. Nikomu się jednak nie udało. Ja sam kopałem na podwórku, ale nic nie znalazłem. Nikt jeszcze nie szukał pod podłogą w piwnicy. A to właśnie tam może być schowany.
Póki co odszukać trzeba wszystkie prywatne przedmioty Villas, które jej syn chciał umieścić w muzeum jej pamięci. Miejmy nadzieję, że nie będzie to trudniejsze, niż znalezienie mitycznego "skarbu"...
Opiekunka Villas: "Nie oddam kluczy! Dom jest mój!"