Po wybuchu afery z mobbingiem i molestowaniem seksualnym w TVN Kamil Durczok zniknął z mediów i kontaktuje się z nimi jedynie za pośrednictwem prawników lub swojej wyjątkowo zatroskanej żony. Na szczęście, jak twierdzi Marianna Dufek-Durczok, Kamil ma teraz "dużo czasu na odpoczynek" i jeżdżenie ukochanym Harleyem. Zobacz: Żona Durczoka: "Kamil ma dużo czasu na odpoczynek. Motor, motor, motor - to go odpręża"
Tymczasem do warszawskiego sądu wpłynął kolejny pozew, tym razem prywatny, przeciwko byłemu redaktorowi naczelnemu Wprost, Sylwestrowi Latkowskiemu i dwójce dziennikarzy tygodnika, Oldze Wasilewskiej i Marcinowi Dzierżanowskiemu, autorom artykułu Ukryta Prawda. Był to pierwszy tekst, w którym poinformowano o patologii toczącej się za kulisami jednego z najpopularniejszych serwisów informacyjnych. Szef tej redakcji "bardzo znana twarz telewizyjna" miał dopuszczać się poniżania swojej współpracownicy i uparcie, w wulgarny sposób, proponować jej seks. Omenaa Mensah wyznała wkrótce potem, że "jak większość osób wie, o kogo chodzi".
Przypomnijmy: Znana dziennikarka BYŁA MOLESTOWANA przez swojego szefa?! Chodzi o "popularną twarz telewizyjną"...
Durczok, chociaż w tekście nie padło żadne nazwisko, uznał ten artykuł za zniesławienie. Latkowskiego i dwójkę dziennikarzy tygodnika pozwał z kontrowersyjnego art. 212 Kodeksu Karnego: Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności.
Reprezentujący dziennikarza mec. Jacek Dubois podkreśla, że przez owo "fałszywe oskarżenie nakręcono całą aferę"...
W naszej ocenie stopień zawinienia dziennikarzy "Wprost" jest tak duży, że postanowiliśmy użyć wszelkich możliwych środków prawnych. Proszę pamiętać, że na podstawie tego fałszywego pomówienia stworzono całą aferę - mówi Dubois w rozmowie z Wirtualnymi Mediami. Afera zaczęła się właśnie od tekstu "Ukryta prawda". Co prawda nie pada w nim żadne nazwisko, ale internauci zaczęli spekulować, o kogo chodzi, a w wydaniu za trzy tygodnie dziennikarze "Wprost" napisali, że chodzi o Kamila Durczoka i przypisali mu takie zachowania. Według naszego stanowiska wymyślono zachowania, które w ogóle nie miały miejsca, po to żeby odnieść medialny sukces.
Czy Omenaa Mensah też zasugerowała się artykułem Wprost?
Prezes spółki, do której należy Wprost twierdzi, że z takimi zarzutami Durczok powinien udać się nie do sądu karnego, ale do sądu cywilnego, a sama sprawa jest próbą zemsty na redakcji tygodnika.
W sprawach o pomówienia właściwy miejscem dochodzenia swoich praw jest sąd cywilny, przed którym można dochodzić swoich praw i uzyskać stosowne zadośćuczynienie, przeprosiny czy odszkodowanie. Także zgodnie z prawem prasowym, każdy może domagać się sprostowania, czego pan Durczok nigdy nie zrobił - podkreśla Michał M. Lisiecki. Trudno odnieść wrażenie inne niż to, że oskarżenie, podobnie jak pozwy składane przez Kamila Durczoka, to element czysto wizerunkowej gry, służącej robieniu wokół kolejnych pozwów medialnego szumu, który rozmywa problem, o którym pisali dziennikarze Wprost. Trudno się oprzeć wrażeniu, że to oskarżenie to próba zemsty na dziennikarzach Wprost.
Przypomnijmy, że to już trzeci pozew Durczoka. Bogaty dziennikarz domaga się już 2 milionów złotych za rzekome naruszenie dobrego imienia właśnie w pierwszej publikacji Wprost oraz 7 milionów (!) za fotoreportaż z mieszkania na Mokotowie, w którym spędzał czas ze swoją znajomą, Elżbietą Wycech. Nie wiadomo na razie, ile milionów zażyczy sobie przy okazji najnowszego pozwu.