Ewa Minge od kilku tygodni promuje w TVN swoją biograficzna książkę Życie to bajka. Jej premiera jeszcze się nie odbyła, ale Super Express już publikuje jej fragmenty. Jak wynika ze wspomnień autorki, jej życie obfitowało w dramatyczne wydarzenia.
Książka zaczyna się od mało optymistycznego fragmentu:
Nie powinnam żyć. Kilka razy otarłam się o śmierć. Miałam wrażenie, że umieram, kiedy po kolei odchodzili moi bliscy. Umierałam, gdy rozpadała się moja rodzina, gdy zawodzili mnie przyjaciele - wspomina Minge. Projektantka obszerne fragmenty poświęca swojemu nieudanemu małżeństwu z mężczyzną, który używał wobec niej przemocy.
Kiedy mi się oświadczał, znaliśmy się głównie z listów. W dniu ślubu byłam właściwie dzieckiem. Miałam dwadzieścia trzy lata. Musiało dojść do rozwodu, bo pomylił dom z koszarami wojskowymi. Kontakt z otoczeniem ograniczył do werbalizowania kilku złotych myśli: tak ma być, bo ja tak chcę, nie, bo nie, tak, bo tak - wspomina.
Podczas rozwodu mąż postarał się o to, by została bez pieniędzy. Krótko potem na raka zachorowała jej mama. Minge przeszła załamanie nerwowe, myślała nawet o samobójstwie.
Na szczęście w rozmowie z Super Expressem zapewnia, że najgorsze już minęło i jest dobrej myśli.
W mojej książce piszę m.in. o tym, jak się wywracam, jak wstaję, ile razy było mi źle i dlaczego było mi źle - wspomina projektantka. Naprawdę można być w czarnym, ciemnym kącie, siedzieć pod stołem za szafą, być schowanym, mieć deprechę, nie chcieć żyć i złapać się linki. Po śmierci mamy cierpiałam na depresję dwa lata. Gdy odeszła, zdałam sobie sprawę, że jestem kompletnie sama. Miałam świadomość tego, że nikt nigdy nie pomoże moim synom, którzy wtedy byli stosunkowo nieletni, że gdy mnie zabraknie, oni np. trafią do domu dziecka. Pomyślałam sobie jednak, że nie mogę się poddać. Dla nich się pozbierałam i na nowo zaczęłam żyć.
Zobacz też: Ewa Minge o samobójstwie: "NIE CHCIAŁAM ŻYĆ! Pomyślałam, że jeśli rozpędzę kabriolet..."