Po odmowie prokuratury wszczęcia śledztwa w sprawie molestowania i mobbingu w redakcji Faktów oraz kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, która "nie dopatrzyła się nieprawidłowości", pojawiły się opinie, że Kamil Durczok może jeszcze wrócić do pracy. Bezkrytyczna żona dziennikarza i jego prawnik wyraźnie nabrali wiatru w żagle. Zapewnili publicznie, że Durczok niczego złego nie zrobił, mimo że ani prokuratura ani PIP tego nie stwierdziły.
Prokuratura stwierdziła tylko, że molestowanie i mobbing za pomocą SMS-ów i rozmów to za mało, żeby wszczynać śledztwo. Były minister sprawiedliwości przyznał, że w tym względzie prawo nie nadąża za życiem, zaś PIP przyznała oficjalnie, że kontrola ograniczyła się do przeczytania... przypadkowo wybranych ankiet.
Tyle wystarczyło, żeby umyć ręce i uznać, że nic się nie stało.
Zdaniem Faktu, nowi właściciele TVN-u nigdy nie zgodzą się jednak na powrót skompromitowanego dziennikarza.
Jak dowiedział się Fakt, władze TVN nie wyobrażają sobie, by po wielkiej aferze, która rozpętał się wokół dziennikarza, mógł on tam pracować - pisze tabloid. Były redaktor naczelny "Faktów" stał się bohaterem wielkiego skandalu. Szefostwo stacji musi zaś dbać o reputację swojej firmy, a nazwisko Durczoka - zdaniem władz TVN - już zawsze kojarzyć się będzie z podejrzeniami o mobbing i molestowanie pracownic. Tym bardziej, że Amerykanie, którzy niedawno przejęli stację, są szczególnie wrażliwi na wszelkie kwestie obyczajowe. I nie pomoże tu ani zamknięcie sprawy przez prokuraturę, ani Państwową Komisję Pracy.
Poszkodowani pracownicy TVN planują dochodzić swoich praw na drodze postępowania cywilnego. Niestety, w przeciwieństwie do Kamila Durczoka, nie stać ich na zatrudnienie drogich prawników.
Przypomnijmy, że były gwiazdor Faktów wykorzystuje wolne chwile na jazdę na harleyu: Żona Durczoka: "Kamil ma dużo czasu na odpoczynek. Motor, motor, motor - to go odpręża"
http://wp.tv/i,pamietacie-durczok-na-harleyu,mid,1647198,cid,4052,klip.html?ticaid=614ca9